Swoją Matkę, Mariannę, kobiety wiejską z Zamojszczyzny, rolniczkę, krawcową i hafciarkę, odkryłem na wpół świadomie najpierw - poza instynktem niemowlęcym - w kołysce wiejskiej, wielkiej, drewnianej, rzeźbionej i malowanej, na biegunach. W takiej kołysce w rodzinie licznej - było nas rodzeństwa dziewięcioro - „mieszkało się" długo aż do narodzin kogoś następnego z rodzeństwa, w moim przypadku trzy lata, aż przyszła na świat następna siostra, Albina. Doświadczyłem Matki inaczej podczas uczenia nas pacierza i zapędzania do niego przeważnie wieczorem przed spaniem: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i do Anioła Stróża. „Wierzę w Boga" do dziś nie odmawiam, bo wydaje się tekstem naukowym, który nie nadaje się na modlitwę serca. Z latami odkrywałem Matkę - o Matce piszę zawsze z dużej litery, choć bezmyślni redaktorzy wykreślają mi to skrupulatnie - z Jej łagodności, cichości i subtelności, ze zmysłu religijnego, a przede wszystkim miłości clo nas wszystkich. Później rozpoznawałem Jej osobowość - niezwykłą - w Jej religijności: realistycznej, głębokiej, pogodnej, zawsze ciekawej życia przyszłego. Ostatecznie zrozumieliśmy się najpełniej, gdy wstąpiłem do Seminarium Duchownego w Lublinie w roku 1947. Mama urodziła się w Źrebcach 22 listopada 1896 roku, a zmarła 8 marca 1991 roku. Żaden z trzech księży biskupów nie przyjechał na jej pogrzeb, choć ona za życia modliła się za nich specjalnie na różańcu i z książeczki - dzień i noc. Długo sądziłem naiwnie, że świat widzi kobiety tak, jak ja moją Matkę i siostry. Ale potem przekonałem się, że w społeczeństwie funkcjonują, niestety, dwa różne obrazy kobiety i Matki - jeden w rodzinie, drugi w życiu publicznym. Dzisiejsza zwłaszcza cywilizacja chce - chyba za podszeptem szatana - ukazywać kobietę w łonie cywilizacji jako człowieka „gorszego" - jako złośliwą, podstępną, bez charakteru, wroga mężczyzny i „wyzwoloną" z religii i moralności chrześcijańskiej. Powtarza się niejako dawny manicheizm, który uważał kobietę tylko za źródło rozkoszy, a jednocześnie za istotę złą moralnie. Celują w tym dziś ideologie sekularystyczne, sztuka wszystkich rodzajów, zwłaszcza filmy typu hollywoodzkiego i ich małpi bez talentu naśladowcy. W pseudocywilizacji zachodniej czuje się wprost namacalnie wściekłość diabła przeciwko Ewie i życiu.
Obecnie złe traktowanie kobiety jako człowieka, głównie Matki, dochodzi do zenitu. Tym samym załamuje się zmysł samozachowawczy kultury euroatlantyckiej. Feminizmy operują żałosnym wizerunkiem kobiety, która wstydzi się, że jest kobieta i chciałaby uchodzić za mężczyznę. Coraz częściej kobieta nie chce funkcjonować jako kobieta, a zwłaszcza jako Matka. Macierzyństwo staje się na forum publicznym wstydliwe. Także młodzi ludzie chyba wstydzą się, że się narodzili z kobiety i mężczyzny, że pochodzą od konkretnych Rodziców. Coraz częściej szuka się nowych sposobów genezy laboratoryjnej i sztucznej. Chce się jakby odsunąć dalej pochodzenie człowieka od człowieka, a szuka się genezy w anonimowej biologii lub w pośrednictwach techniki. Takie postawy wśród części inteligencji oddziałują przez media, literaturę, sztukę i „oświatę" także na ludzi normalnych, którzy coraz częściej również nie chcą mieć dzieci lub nawet zabijają je nienarodzone. Do małżeństw i rodzin wkrada się zezwierzęcenie, walka, przemoc i nienawiść. Są to w dużej mierze skutki wojującej ateizacji społecznej.
Ikonę kobiety, szczególnie Matki, trzeba nam na świecie i w Polsce odbudować na wzór Maryi, Matki Jezusa. Jest Ona wzorem nie tylko dla chrześcijan, ale także dla wszystkich kobiet na świecie, dla Matek i Dziewic. W ślad za tym musi przyjść w dzisiejszych cywilizacjach odrodzenie moralne, aksjologiczne i - że tak powiem - emocjonalne, czyli muszą się w cywilizacji techniki rozbudzić na nowo wielkie uczucia szlachetne. Media wszechobecne i wszechwładne muszą przejść w całości w ręce ludzi odpowiedzialnych, mądrych i moralnych. Dziś, głównie dzięki mediom i ogólnej komunikacji, rodzi się niejako jedna wspólna świadomość ludzkości i jeden ekran informatyczny, nie mogą nimi zarządzać i operować siły wrogie człowiekowi i przestępcze. Trzeba rozpostrzeć nad nimi nieboskłon Matki. W przeciwnym razie upadek wiary w Boga, odrzucenie kultu Matki Bożej i rozbicie ikony kobiety jako Matki Żyjących spowoduje szybko wielki nieład moralny, upadek kultury zachodniej i załamanie się zmysłu samozachowawczego ludzkości. Liczne ludy i narody już właściwie ruszyły w drogę ku zagładzie. Bolesne byłoby ich wymienianie. Coraz trudniej, niestety, rozpoznajemy w tym wszystkim siebie jako Polacy.
Bukiet moich tekstów optymizmu, nadziei i wielkopoetyckiej wizji Matki dokonała jedna z polskich Matek. Proszę zobaczyć! Autor Lublin, KUL, 11 X 2003 r. Święto Macierzyństwa Najświętszej Panny Maryi
ks. prof. Czesław Bartnik, Kiedy myślę: Matka, ISBN 83-88822-68-3, Wydawnictwo Polwen, Radom 2003, ss. 127, format: 145 x 205, oprawa miękka