Były czasy, kiedy słysząc wczesnym rankiem dźwięk dzwonka u drzwi wejściowych przypuszczać można było, że to mleczarz. Podczas panowania systemu totalitarnego przypuszczenie takie było zwykle błędne. Jeżeli przed świtem ktoś dzwonił do drzwi, to nie był to mleczarz, lecz gestapowiec, agent KGB lub esbek. I tak też było o godzinie 4.00 rano w licznych klasztorach zakonnych na ziemiach zachodnich 3 sierpnia 1954 roku. Przy furcie klasztornej głośny dźwięk dzwonka obudził senną siostrę pielęgniarkę. Pierwsza myśl wzywają ją do kogoś chorego. Siostra otwiera bramkę, widzi trzech obcych panów. To ranna wizyta, mówią ubecy w cywilu. Jaka to wizyta, dziwi się siostra. Zamknęła bramkę i pobiegła po przełożoną. O co chodzi? - pyta siostra przełożona tych nieproszonych panów. Jesteśmy z Urzędu Bezpieczeństwa, odpowiadają. Jest rozkaz. Wszystkie siostry mieszkające w klasztorze mają natychmiast spakować się, oddać dowody osobiste i przygotować się do wyjazdu. Samochody ciężarowe już na nie czekają. Zaskoczona przełożona nie daje się przestraszyć. Protestuje, pyta dlaczego, dokąd i stanowczo odmawia wykonania rozkazu. Siostry nie mogą - mówi, opuścić klasztoru bez polecenia matki przełożonej. Ubecy pokazują dwa pisma: jedno pismo, to rozkaz od miejscowej administracji państwowej, a drugie to rozporządzenie od hierarchii kościelnej wrocławskiej (opolskiej), nakazujące siostrom opuszczenie klasztoru. Siostra przełożona nie jest przekonana, dalej protestuje, dalej odmawia wykonania rozkazu. Ubecy straszą zapowiedzią użycia siły fizycznej. Pojawia się uzbrojona Milicja Obywatelska. I tak pod groźbą przemocy siostry zostają wysiedlone do Centralnej Polski. W ten sposób w ciągu kilku godzin zlikwidowano około 300 klasztorów i wysiedlono około 1.500 zakonnic z ziem zachodnich. Ponad dwa lata siostry zamknięte były w obozach pracy, mieszkały w nieludzkich warunkach: nie było światła elektrycznego, brakowało podstawowych urządzeń sanitarnych, nie dostarczano opału. Wiele sióstr chorowało na gruźlicę. Pracowały w szwalni i hafciarni, wykonując pracę dla państwowej spółdzielni. Za tę pracę na początku państwo płaciło 10 zł, a później 5 zł dziennie na jedną osobę. Nadzór nad klasztorem sprawował administrator państwowy. Posiadał klucze do bram, cenzurował korespondencję, był obecny podczas wizyt członków rodzin sióstr. Siostrom wolno było wychodzić za bramę jedynie po uzyskaniu jego zezwolenia. Ten więzienny stan życia sióstr trwał do listopada 1956 roku, kiedy wskutek wydarzeń październikowych zostały one uwolnione. Smutny los sióstr zakonnych przedstawia niniejsza dokumentacja. Podzielona ona została na cztery części: 1) wysiedlenie, 2) siostry w obozach, 3) uwolnienie i 4) sprawa zwrotu siostrom ich domów. Dokumentację tę, pochodzącą z archiwum Sekretariatu Episkopatu Polski i przechowywaną tam pod numeracją 06662, przekazał mi jeszcze za swego życia wieloletni sekretarz Episkopatu Polski, śp. arcybiskup Bronisław Dąbrowski. Sprawa wysiedlenia sióstr leżała mu głęboko na sercu i jeszcze przed śmiercią prosił mnie, żebym postarał się ją opisać. Niniejsza publikacja jest dotrzymaniem obietnicy, jaką dałem arcybiskupowi. Dokładny przebieg wysiedlenia sióstr jest mało znany. Po raz pierwszy przekazujemy do rąk czytelników sprawozdania dotyczące ich losu sporządzone przez same siostry. Kierowały one także listy, protesty i prośby do najwyższych władz państwowych, świadczące o ich doskonałej znajomości akt prawnych oraz praw gwarantowanych przez Konstytucję PRL. A akcja w obronie własnego bytu prowadzona przez siostry bardzo stanowczo, zdecydowanie i konsekwentnie jest dowodem ich wielkiej odwagi i dojrzałości. Przekazujemy również na ręce czytelnika kilka Pro memoria z rozmów ówczesnego sekretarza Episkopatu Polski, bp. Zygmunta Choromańskiego oraz ówczesnego dyrektora sekretariatu ks. Bronisława Dąbrowskiego z władzami państwowymi, szczególnie w Urzędzie ds. Wyznań. Co prawda wikariusz kapitulny wrocławski i wikariusz generalny opolski skompromitowali się, współpracując z władzami państwowymi, ale Sekretariat Episkopatu w Warszawie ostro krytykował postępowanie władz PRL. Lektura niniejszej monografii jest bolesna. Jest to także hańbiące piętno ówczesnych władz państwowych. Tym bardziej trzeba się zapoznać z przykrą historią - październik 2003 r. Ponikwa, Góry Bystrzyckie Peter Raina
Peter Raina, Losy sióstr zakonnych w PRL 1954-1956, ISBN 83-87689-67-X, von Boroviecky, Warszawa 2004, format: 120 x 195, ss.217, oprawa miękka
Wysyłka w przeciągu 1-5 dni roboczych