„Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wnijść do Królestwa Niebieskiego" (Mt 19, 24)- głosi jeden z najbardziej znanych i najczęściej cytowanych wersetów biblijnych. Tłumacz Pisma Świętego i egzegeta, ks. Eugeniusz Dąbrowski, objaśnił w przypisach do swego przekładu Nowego Testamentu, iż wygłaszając to zdanie „Chrystus miał na względzie moralną postawę bogaczy oraz ich trudności przejęcia się duchem wiary". W świetle nauki Kościoła zatem, co uwidoczniły zwłaszcza encykliki społeczne papieży: Leona XIII (Rerum novarum), Piusa XI (Quadraqesimo anno), Jana XXIII (Mater et magistra), Pawła VI (Octogesimo adveniens) oraz Jana Pawła II (Laborem exercens), to nie posiadanie majątku ani też godziwe jego pomnażanie jest naganne, lecz złe używanie dóbr doczesnych, dążenie do nich nieuczciwymi metodami i kult pieniądza przesłaniający wszystko i wszystkich. Wielki poeta rzymski, Horacy, wyprzedzając w czasie myśl ewangeliczną, zauważał, iż Imperat aut servit collecta pecunia cuiąue („Pieniądze albo panują nad ludźmi, albo im służą"). Komentarz biblisty do słów Zbawiciela i powyższa Horacjańska sentencja mogłyby posłużyć za najkrótsze streszczenie zawartości 20 numeru „Cywilizacji". Problematyka wzajemnych relacji zagadnień etycznych i ekonomicznych otrzymała w naszym kwartalniku spectrum rozległe na przestrzeni dziejów; poszczególne teksty prezentują w tej mierze poglądy tak Platona i Arystotelesa, jak jednego z pierwszych filozofów chrześcijańskich, Klemensa Aleksandryjskiego, a także przedstawicieli polskiej myśli narodowej doby międzywojnia, ale większość materiałów dotyczy rzeczywistości współczesnej. Dokonano w nich analizy m.in. kwestii: osobowości przedsiębiorcy i jego roli w życiu społecznym, podstawy bytu materialnego rodziny, sensu uiszczania podatków oraz ich formy najlepiej odpowiadającej realiom gospodarczym kraju. Główny temat numeru podejmują również artykuły z cyklów Świadkowie wiary i Ojców naszych obyczajem... stale obecnych na łamach „Cywilizacji". Szczególnej uwadze Czytelników wypada polecić teksty, w których na plan pierwszy wysuwa się zagadnienie etyki w biznesie. Wynika z nich nader istotna prawda, że nawet w tak „amoralnej" - jakby się zdawać mogło - dziedzinie ludzkiej działalności, jak „zarabianie" i „dorabianie się", a raczej: przede wszystkim w tej dziedzinie - muszą być pieczołowicie przestrzegane zasady, które ujmuje Dekalog i Chrystusowe przykazanie miłości, bo owe zasady uzasadniają przecież ostatecznie każdą etykę. Bieżący numer kwartalnika zawiera również, jak zwykle, dział recenzji, w którym m.in. znaleźć można omówienia intresujących publikacji, związanych z lustracją i dekomunizacją oraz prezentację kolejnej książki „ze starej biblioteczki". W komentarzach poważnych zachodnich pism ekonomicznych pojawiły się ostanio opinie, że Polska ze swym znakomitym tempem wzrostu gospodarczego może pretendować już do miana „tygrysa Europy", stąd też artykuły przedstawiane dziś w „Cywilizacji" nabierają szczególnej aktualności i wagi. Niech zaproszeniu do ich satysfakcjonującej - mamy nadzieję - lektury towarzyszy jeszcze jeden łaciński aforyzm, który warto zapamiętać: Praestat vir sine pecunia, ąuam pecunia sine viro, co oznacza: „Wyżej stoi człowiek bez pieniędzy, niż pieniądz bez człowieka".
Spis treści
Tytułem wstępu…
Przez ucho igielne…
Myśl CYWILIZACJI
o. Mieczysław A. Krąpiec OP Posiadanie-mienie gwarantem osobowego rozwoju
Służyć PRAWDZIE
Zbigniew Pańpuch Kłopotliwa własność?
Paweł Skrzydlewski O roli własności w rozwoju człowieka
Adam Wielomski Culture d’abord! Rzecz o własności i kulturze
[fragment]
Każdy kto realistycznie – czyli nie przez pryzmat własnych chęci i nadziei – patrzy na rozwój kultury zachodniej od XVIII w. po dzień dzisiejszy, musi przyznać, że tradycyjna Europa przez ostatnie trzysta lat cofała się na wszystkich frontach. Najpierw znikła chrześcijańska monarchia, potem tradycyjny podział stanowy, następnie nadszarpnięto tradycyjne Magisterium Kościoła, a wreszcie Joseph Proudhon i Włodzimierz Lenin dokonali zamachu na własność prywatną. Jesteśmy w odwrocie na całej linii i nie jest tego w stanie odmienić fakt kilku lokalnych zwycięstw.
Droga w górę i droga w dół nie jest taka sama
Każe to nam zastanowić się nad przyczynami postępującej degradacji i degeneracji kultury Zachodu. Gdybyśmy chcieli zadać sobie pytanie, dlaczego przegrywamy (a może nawet już przegraliśmy...) historyczną bitwę o kulturową tożsamość Europy, to odpowiedź na takie pytanie jest stosunkowo prosta. Nie przegraliśmy jej na polach bitewnych czy z powodu jakiś „nieuchronnych” praw historii, jakie uwielbiali szkicować filozofowie XVIII i XIX w. – od Antoine’a Condorceta, przez Georga W. Hegla po Karola Marksa i Auguste’a Comte. Wszystkie wielkie koncepcje historiozoficzne oparte o teorie postępu są już martwe, a sam postęp okazał się nie skokiem do „królestwa wolności”, lecz upadkiem w totalitarną przepaść.
Tradycja Zachodu przegrywa walkę o kulturę. Nie przegrywa ona przy tym z jakąś konkretną koncepcją filozoficzną. Heglizm, Oświecenie, Pozytywizm, Romantyzm, bolszewizm – żadna z tych koncepcji samodzielnie nie pokonała tradycyjnej kultury zachodniej. Raczej stworzyły one konglomerat idei będących w opozycji do wszystkich tradycyjnych pojęć. To nurty intelektualnego protestu przeciwko światu tradycyjnemu i katolickiemu, połączone raczej negacją, niż programem pozytywnym. Ich syntezą jest współczesny demoliberalizm oparty o postmodernistyczne przekonanie o braku wszelkiej prawdy, gdzie tolerowane są wszystkie poglądy kontestujące istotę cywilizacji łacińskiej. To taka wspólnota wrogów wobec świata tradycji pogrążonego w kontemplacji Boga.
Istotą buntu intelektualnego, jakim jest cała nowożytność, jest odwrócenie pojęć w sferze pionowej. Cechą charakterystyczną dla tradycyjnej wizji świata było chronologiczne pierwszeństwo tego „co na górze” nad tym, „co na dole”, a więc wyższość elementów będących „na górze” nad elementami będącymi „na dole”. Aby to uzmysłowić podajmy kilka przykładów myślenia świata tradycyjnego: Bóg odgórnie stworzył człowieka; Bóg tworzy królów i jest źródłem władzy; dusza kieruje ciałem; rozum kieruje namiętnościami. Istotą nowożytności jest przekonanie, że to, co jest „wyżej”, stanowi jedynie emanację tego, co jest „niżej”. Dlatego to człowiek miałby sobie wymyśleć Boga i duszę; namiętności miałyby kierować rozumem (teoria Freuda); lud ustanawiałby sobie władzę; człowiek pochodziłby od małpy (hipoteza Darwina). Stąd możemy uogólnić, że cechą kultury tradycyjnej jest kreacjonizm tego, co na dole przez to, co jest na górze, podczas gdy istotą schizmy nowożytności jest teoria emanatyzmu, gdzie to, co gorsze tworzy to, co lepsze i – wedle kultury tradycyjnej – kierownicze (sprawcze).
Materializm (nie)historyczny
W świecie tradycyjnym własność była dodatkiem do człowieka, będąc pokłosiem jego pracy, dlatego jeszcze u Johna Locke’a legitymizowało ją pierwotne przywłaszczenie i, następnie, praca na niej. To człowiek stworzył własność i nadawał jej sens istnienia, gdyż byt ukonstytuowany przez duszę i ciało z natury rzeczy musiał definiować byt wyłącznie materialny.
Źródło wypaczenia idei własności i jej stosunku do kultury znajduje się u wspomnianego już Hegla. W napisanej na początku XIX w. Fenomenologii ducha pojawia się radykalna teoria emanacyjna polegająca na przekonaniu, że duch (życie) jest tylko najwyższą formą organizacji materii, gdy w wyniku skomplikowanych procesów fizycznych ciała materialne uzyskują „samoświadomość” własnego istnienia[1]. Hegel wprawdzie twierdził, że wykreowana przez materię samoświadomość uzyskuje w końcu całkowitą przewagę nad elementem materialnym – co czyni heglizm systemem spirytualistycznym – jednak sama koncepcja, że materia tworzy świat ducha okazała się wyjątkowo rewolucyjna. Wykorzystał ją Marks, dowodząc, że materia nie tylko kreuje samoświadomość (ducha), ale także całkowicie ją determinuje.
Jednym z największych błędów marksizmu było przekonanie, że stosunki społeczne, gospodarcze i własnościowe – zwane tu mianem „bazy” – warunkują sferę kultury, polityki i religii, czyli „nadbudowę”. Według Marksa sfera ducha jest całkowicie zdeterminowana przez warunki materialne. Człowiek jest tylko marionetką fatalistycznych sił materialnych. Nie myśli, nie czuje, nie dokonuje refleksji, tak jak chce. Wszystkie jego poglądy na moralność, religię, kulturę, państwo, prawo są zdeterminowane przez „bazę”, która niczym jakieś fatum kieruje całym naszym myśleniem. Nie mamy wolnej woli i nie możemy odrzucić piętna pozostawionego przez „bazę”. Nie umiemy myśleć samodzielnie; myślimy tak, jak nakazują nam nasze klasowe interesy warunkowane przez podział własności i poziom zaawansowania ekonomicznego. W ten sposób kultura miałaby być niewolnikiem własności i jej rozdziału w społeczeństwie. Marks był tu zresztą konsekwentny i uważał, że nawet marksizm jest formą świadomości, którą można osiągnąć jedynie żyjąc w świecie monopolistycznego kapitalizmu. Autor Kapitału przyznawał, że gdyby urodził się w agrarnych Chinach czy Indiach, to zapewne nigdy nie stworzyłby swojej ideologii[2].
Marksizm jest systemem fundamentalistycznym, odrzucającym jakąkolwiek autonomię człowieka i jego wolną wolę. Co interesujące, wielu jego wyznawców – po dzień dzisiejszy wiodących prym na amerykańskich i polskich uniwersytetach, szczególnie pośród socjologów – nadal wierzy w to, że „baza” determinuje „nadbudowę”. Poglądem tym zarażane są następnie całe pokolenia młodej inteligencji opuszczające sale wykładowe. Rewolucja wprawdzie nie wybuchała, ale nie dlatego, że koncepcja „bazy” i „nadbudowy” okazała się fałszywa, lecz wyłącznie dlatego, że Marks się pomylił w swojej prognozie gospodarczego rozwoju świata, nie przewidziawszy powstania i przyszłej dominacji klasy średniej o nastawieniu wybitnie nierewolucyjnym społecznie.
Z koncepcji Marksa miałoby wynikać, że np. rozwój gospodarczy i uprzemysłowienie wymuszają obalenie starych monarchii i zastąpienie ich systemami demokratycznymi, stanowiącymi wyraz panowania klasowego burżuazji. Doświadczenie wskazuje na coś zupełnie przeciwnego, a mianowicie powiązanie pomiędzy silnym i niezależnym od wyborców rządem, a rozwojem gospodarczym. Nawet taki demokratyczny fundamentalista jak Francis Fukuyama przyznał w jednej ze swoich książek, że statystyczny system autorytarny osiąga dwukrotnie większy wzrost roczny PKB, niż statystyczny system demokratyczny[3]. To, że opinia publiczna wiąże dziś procesy wzrostu gospodarczego i postępy kapitalizmu z postępami demokratyzacji, nie wynika tedy z odczytania realnego faktu, lecz z pewnego mitu politycznego, który tejże opinii publicznej został narzucony. Historyczne przypadki dowodzą, że monarchistyczna Francja lat 1815-1848 czy – w ostatnich czasach – Chile Pinocheta lub Hiszpania Franco znakomicie rozwijały się gospodarczo, mimo że nie miały demokracji, a może właśnie dlatego, iż jej nie miały.
Rafał Dobrowolski Gospodarka narodowa – własność a zadania państwa
Mieczysław Ryba Spór o politykę ekonomiczną w myśli obozu narodowego
Kazimierz Ostaszewski Przedsiębiorca i jego rola w życiu społeczno-gospodarczym
Przemysław Czarnek Ekonomiczne prawa rodziny
Spełniać DOBRO
ks. Marek Dziewiecki Dobrobyt i wychowanie
Marek Arpad Kowalski Moralność reklamy – granica między informacją a manipulacją
Jerzy Fedoriv, Wiktor Lemieszewski Czy należy płacić podatki?
Stanisław Michalkiewicz Podatki – sprawiedliwe, proste i niskie
Andrzej Dunajski O genezie i płaszczyznach działania Spółdzielczych Kas Oszczędnościowow-Kredytowych
Wiktor Lemieszewski Czy biznes może mieć sumienie?
Łukasz Kubiak Etyka w biznesie
Feliks Koneczny Ekonomia i etyka
[fragment]
Ekonomia, tj. gospodarstwo społeczne, powstaje przeważnie z zapatrywań na pracę, na prawo majątkowe i na rodzaje własności; inne kwestie posiadają tylko drugorzędne znaczenie. Ci, którzy myślą jednakowo o pracy, majątku i własności, mają jednakie poglądy ekonomiczne, a przynajmniej podobne i do siebie zbliżone. Te trzy sprawy leżą jakby na dnie ekonomii. A jednak nie na samym dnie! Głębiej od nich sięga etyka, zagadnienie zawsze najgłębsze! Myśli o własności, majątku i pracy zawisłe są od zapatrywań na to, co dobre, a złe, co godziwe, a niegodziwe, a zatem od pojęć o moralności, czyli od etyki.
Rozmaitość pojęć o pracy
Zacznijmy od rozmaitości pojęć o pracy. Czy praca jest uszlachetnieniem bytu ludzkiego, czy też przekleństwem życia? Jeżeli przekleństwem, w takim razie należy ograniczać ją do konieczności i uważać tylko za niezbędne zło, a zatem nie należy opierać na niej żadnego ustroju gospodarczego. Murzyn afrykański pracuje tylko o tyle, o ile musi, a jego zasady ekonomiczne oparte są na ograniczeniu pracy. Misjonarze starać się tam muszą przede wszystkim o to, żeby rozbudować zamiłowanie do pracy (co też w niektórych stronach powiodło się, nawet świetnie).
Jeżeli jednak praca uszlachetnia człowieka, w takim razie im więcej pracy, tym lepiej!
Spór o plon pracy
Zachodzi zaraz druga sprawa, mianowicie o plony pracy. Pracownik chce je mieć dla siebie! Cóż bardziej naturalnego? Im zaś będzie pracowitszy i zręczniejszy, zdatniejszy, rozumniejszy przy pracy, tym więcej mu ona przyniesie plonów. To zgadza się najzupełniej z naszymi poglądami etycznymi. Nasza etyka zezwala na wysiłki pracy, choćby największe, pochwala pracowitość, ale też przyznaje każdemu prawo do plonów pracy, byle podejmowana była uczciwie, według zasad moralności chrześcijańskiej.
Wolność czy ograniczenie pracy?
Przymusowe ograniczenie pracy wiedzie do tego, że lud taki ma tak mało potrzeb, iż przez to samo nie może się wznieść na wyższy szczebel cywilizacyjny. Gdzie zaś panuje wolność pracy, tam ilość i jakość potrzeb wzrasta z pokolenia na pokolenie i udziela się warstwom coraz szerszym. Najuboższy Europejczyk posiada więcej, niż najzamożniejszy Murzyn.
Według etyki katolickiej wolno i godzi się, żeby praca prowadziła do majątku. Uważamy za nieszczęśliwego takiego człowieka, który mimo pracy nie doszedł do niczego i litujemy się nad jego nieszczęściem.
W krajach, gdzie dużo jest jeszcze ziemi pustej, niczyjej, właścicielem gruntu staje się ten, kto go pierwszy zajmie i uprawi. Kto włożył w grunt swą pracę, niechaj spożywa jej owoce. Tego wymaga etyka; a kto wdziera się w cudze pola, ten jest przestępcą. Gdyby nie przyjęły się takie poglądy, zabrakłoby rolników, boć nie byłoby bezpieczeństwa w zbieraniu i używaniu plonów. Kto zaś zdoła uprawić nowizny więcej, stanie się zamożniejszym i powstaną różnice majątkowe, zgodne najzupełniej z etyką. Ograniczanie majątku osobistego wymaga dopiero jakichś specjalnych przyczyn, które muszą tkwić także w poglądach na moralność; są to arcyrzadkie wyjątki, a nie naruszające przekonania o wolności bogacenia się w sposób uczciwy. Cóż zaś może być uczciwszego, jak praca, pilność, zapobiegliwość. Z ograniczania własności musiałoby wyniknąć tępienie tych przymiotów.
Od samego początku istniała własność osobista; komunizmu nie było nigdzie. Najbardziej nawet zacofane w cywilizacji koczownicze ludy pasterskie nie ograniczają majątku osobistego w trzodach. Koczowiska stanowią własność zbiorową, bo inaczej być nie może; inaczej nie można byłoby koczować całymi plemionami, ale każda sztuka bydła jest czyjąś własnością osobistą. Od zapobiegliwości, ale też od szczęśliwych okoliczności lub od złej przygody zależy ubóstwo lub zamożność pasterza. Etyka ich wymaga wspólności koczowisk, ale odrębnej własności trzód. Zaleca, by bogacz dopomógł zubożałemu, ale powiększania majątku nikomu nie broni.
Własność osobista czy wspólna
Nie znamy na całym świecie takiego ludu, który by nie posiadał swego rodzimego prawa majątkowego, a łączy się ono wszędzie z prawem familijnym, małżeńskim i spadkowym. Samo powstanie prawa własności tkwi w rodzinie. Zastanawiającym jest fakt, że na całym świecie i w całej historii powszechnej, wszędzie i zawsze łączą się z sobą dwa objawy społeczne: jednożeństwo dożywotnie z nienaruszalnością własności osobistej. Widzi się w tym zależność ekonomii od etyki. Nie utrzyma się własność osobista, gdzie nie obowiązuje jednożeństwo (monogamia), a gdziekolwiek naruszano własność prywatną osobistą, następował też upadek dożywotniego jednożeństwa.
Chrześcijaństwo uświęciło pracę, a Kościół nie kładzie tamy ani rozrostowi pracy, ani majątkowym tego następstwom. Walka z nędzą ma wg naszej etyki polegać na tym, żeby wszelkimi sposobami dopomagać ubogiemu, by się wydobył z ubóstwa, a przeszedł do zamożności. Nasza etyka chce biedaków wzbogacić. Nie zależy nam na wielkich bogactwach, ale chcemy, żeby w społeczeństwie było jak najwięcej osób zamożnych, mających z czego żyć, niezawisłych materialnie.
Czy to nie po chrześcijańsku? Wszak umyślne uszczuplanie bliźniego podpadałoby pod siódme przykazanie.
Teresa Mazur „Wzion-bych cie, dziewucho, inoś niebogata...”
WIARA poszukująca zrozumienia
ks. Jerzy Pałucki Chrześcijanie wobec dóbr materialnych
Michał Wojciechowski Państwo, gospodarka, przedsiębiorczość: oświetlenie biblijne i teologiczne
br. Marek M. Urbaniak FSC Święte „sponsorki”
Cywilizacyjne ROZMAITOŚCI
Odkłamać wiedzę historyczną! („Glaukopis” 2006/5/6)
Na drodze do prawdy… („Myśl Polska” 2007/8)
Sprzeciw wobec nagonki (Media go ukamienowały – sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa)
Z życia INSTYTUTU EDUKACJI NARODOWEJ
Jubileusz 10-lecia działalności Fundacji Servire Veritati
RECENZJE
Piotr R. Mazur Intryga, sensacja i… kontrreformacja (Józef Ignacy Kraszewski, Zygmuntowskie czasy)
Piotr R. Mazur Mała książeczka o rzeczach wielkich i ważnych (Aleksandra Kołaczyk, Mały przewodnik po wadach i cnotach)
ISSN 1643-3637, Fundacja Servire Veritati. Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2007, ss. 224, format: 166x240 , oprawa miękka