Newsletter

Zapisz się na nasz newsletter, aby otrzymywać informacje o nowościach i aktualnych promocjach.

Obniżka! Cywilizacja nr 50 'Wychowanie w popkulturze' Zobacz większe

Cywilizacja nr 50 "Wychowanie w popkulturze"

Tytułem wstępu...
Pułapka współczesności
W obszernym utworze A. Asnyka Poeci do publiczności znajduje się m.in. fragment następujący: „Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości, / Wieku bez marzeń, olśnień i zachwytu, / Obojętnego na widok piękności, / A więdnącego z nudy i przesytu, / Wieku, co wczesnej doczekał starości, / Sam podkopawszy prawa swego bytu, / Wieku co siły strwonił i nadużył, / Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył". Trudno uwierzyć, że strofa ta powstała 145 lat temu - tak trafnie oddaje klimat współczesnej, postmodernistycznej epoki, której jeden z głównych przejawów stanowi popkultura. Czym jest owa popkultura? W najbardziej potocznym ujęciu terminem tym zwykło się określać duchową strawę „lekką, łatwą i przyjemną", służącą bezproblemowej, a w krańcowych formach - nawet bezmyślnej rozrywce.
Inwazję popkultury, jaką obecnie przeżywamy, wywołała przede wszystkim telewizja, zmieniając - jak zauważył to brytyjski aforysta - „kółka rodzinne w półkola". W ostatnich latach w „wielkim dziele ogłupiania społeczeństw" owocnie wsparł telewizję internet; ekrany telewizorów, komputerowe monitory, a także okienka telefonów komórkowych stały się niezbędnymi atrybutami codzienności, bez których niewiele osób potrafi się dziś obejść, a młode pokolenie w całości nie wyobraża sobie bez nich życia. Zjawisko to nader niepokoi - wiadomo, że większość wytworów kultury popularnej służy „zabijaniu czasu" w sposób najbardziej prymitywny: zaciera granice między dobrem a złem, wprowadza wzorce agresywnych zachowań, hołduje swobodzie erotycznej, ma w pogardzie narodowy model patriotyzmu, szydzi z tradycji w sferze obyczajów i z religii, zwłaszcza katolickiej. Czy i jak w tej sytuacji można podjąć trud godziwego wychowania młodych ludzi? Na to pytanie odpowiada zawartość niniejszego numeru „Cywilizacji".
Znajdą Państwo na naszych łamach wnikliwą charakterystykę popkultury i obrazów trudności, jakie czekają rzetelnych pedagogów w pracy z młodzieżą zafascynowaną wykreowanymi przez internet „wirtualnymi światami". W pokonaniu tych trudności - zdaniem naszych znakomitych Autorów - mogą być pomocne ideały życia pięknego i dobrego proponowane przez filozofów antycznych i św. Tomasza z Akwinu, metody zalecane przez E. Stein (zwłaszcza w odniesieniu do dziewcząt) oraz genialna w swej prostocie i skuteczności salezjańska doktryna wychowawcza ks. Bosko. Przypominamy też niezwykle ważny list kard. S. Wyszyńskiego do rodziców, zawierający istotne myśli i wskazówki natury etycznej, przydatne w kształtowaniu młodych charakterów.
Innych, pokrewnych wychowaniu w popkulturze, a podejmowanych przez nas zagadnień dotykają teksty związane z doborem lektur i upodobaniami czytelniczymi starszego i młodszego pokolenia, z odbiorem przez dzieci popularnych projekcji telewizyjnych, a także rozważania odnoszące się do wybranych aspektów kultury ludowej i kultury prawa. Na osobną rekomendację zasługują materiały dotyczące prawdziwego oblicza demokracji - „macierzystego ustroju popkultury" i powinności patriotycznych (zwłaszcza wobec aktualnej sytuacji w Europie).
Przy tym wszystkim pamiętać należy, że tzw. „popkultury" nie można potępiać bezkrytycznie i w całości. „Wiadomo, ludziom potrzeba trochę bengalskich ogni" - jak słusznie zauważył niegdyś K. I. Gałczyński; niechże zatem egzystują obok siebie, ale w należytych proporcjach: Szekspir i Chmielewska, Beethoven i Budka Suflera, freski Michelangela Buonarotti i fototapeta z zachodem słońca... Brońmy się jednak sami, zwłaszcza zaś starajmy się obronić młode pokolenie przed komercyjną „papką", ogłupiającą i wciągającą w groźne obsesje, bo to nasz wielki i święty obowiązek, o którym przypominając życzymy, aby z lektury obchodzącej właśnie jubileusz 50. numeru „Cywilizacji" wynieśli Państwo jak najwięcej pożytku i satysfakcji.
REDAKCJA

ISSN 1643-3637, Fundacja Servire Veritati, Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2014, ss. 224, format: 166 x 240 , oprawa miękka

Wysyłka w przeciągu 1-5 dni roboczych

Więcej szczegółów

12,50 zł

-12,50 zł

25,00 zł

Dodaj do listy życzeń

Więcej informacji

Tytułem wstępu...
Pułapka współczesności
W obszernym utworze A. Asnyka Poeci do publiczności znajduje się m.in. fragment następujący: „Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości, / Wieku bez marzeń, olśnień i zachwytu, / Obojętnego na widok piękności, / A więdnącego z nudy i przesytu, / Wieku, co wczesnej doczekał starości, / Sam podkopawszy prawa swego bytu, / Wieku co siły strwonił i nadużył, / Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył". Trudno uwierzyć, że strofa ta powstała 145 lat temu - tak trafnie oddaje klimat współczesnej, postmodernistycznej epoki, której jeden z głównych przejawów stanowi popkultura. Czym jest owa popkultura? W najbardziej potocznym ujęciu terminem tym zwykło się określać duchową strawę „lekką, łatwą i przyjemną", służącą bezproblemowej, a w krańcowych formach - nawet bezmyślnej rozrywce.
Inwazję popkultury, jaką obecnie przeżywamy, wywołała przede wszystkim telewizja, zmieniając - jak zauważył to brytyjski aforysta - „kółka rodzinne w półkola". W ostatnich latach w „wielkim dziele ogłupiania społeczeństw" owocnie wsparł telewizję internet; ekrany telewizorów, komputerowe monitory, a także okienka telefonów komórkowych stały się niezbędnymi atrybutami codzienności, bez których niewiele osób potrafi się dziś obejść, a młode pokolenie w całości nie wyobraża sobie bez nich życia. Zjawisko to nader niepokoi - wiadomo, że większość wytworów kultury popularnej służy „zabijaniu czasu" w sposób najbardziej prymitywny: zaciera granice między dobrem a złem, wprowadza wzorce agresywnych zachowań, hołduje swobodzie erotycznej, ma w pogardzie narodowy model patriotyzmu, szydzi z tradycji w sferze obyczajów i z religii, zwłaszcza katolickiej. Czy i jak w tej sytuacji można podjąć trud godziwego wychowania młodych ludzi? Na to pytanie odpowiada zawartość niniejszego numeru „Cywilizacji".
Znajdą Państwo na naszych łamach wnikliwą charakterystykę popkultury i obrazów trudności, jakie czekają rzetelnych pedagogów w pracy z młodzieżą zafascynowaną wykreowanymi przez internet „wirtualnymi światami". W pokonaniu tych trudności - zdaniem naszych znakomitych Autorów - mogą być pomocne ideały życia pięknego i dobrego proponowane przez filozofów antycznych i św. Tomasza z Akwinu, metody zalecane przez E. Stein (zwłaszcza w odniesieniu do dziewcząt) oraz genialna w swej prostocie i skuteczności salezjańska doktryna wychowawcza ks. Bosko. Przypominamy też niezwykle ważny list kard. S. Wyszyńskiego do rodziców, zawierający istotne myśli i wskazówki natury etycznej, przydatne w kształtowaniu młodych charakterów.
Innych, pokrewnych wychowaniu w popkulturze, a podejmowanych przez nas zagadnień dotykają teksty związane z doborem lektur i upodobaniami czytelniczymi starszego i młodszego pokolenia, z odbiorem przez dzieci popularnych projekcji telewizyjnych, a także rozważania odnoszące się do wybranych aspektów kultury ludowej i kultury prawa. Na osobną rekomendację zasługują materiały dotyczące prawdziwego oblicza demokracji - „macierzystego ustroju popkultury" i powinności patriotycznych (zwłaszcza wobec aktualnej sytuacji w Europie).
Przy tym wszystkim pamiętać należy, że tzw. „popkultury" nie można potępiać bezkrytycznie i w całości. „Wiadomo, ludziom potrzeba trochę bengalskich ogni" - jak słusznie zauważył niegdyś K. I. Gałczyński; niechże zatem egzystują obok siebie, ale w należytych proporcjach: Szekspir i Chmielewska, Beethoven i Budka Suflera, freski Michelangela Buonarotti i fototapeta z zachodem słońca... Brońmy się jednak sami, zwłaszcza zaś starajmy się obronić młode pokolenie przed komercyjną „papką", ogłupiającą i wciągającą w groźne obsesje, bo to nasz wielki i święty obowiązek, o którym przypominając życzymy, aby z lektury obchodzącej właśnie jubileusz 50. numeru „Cywilizacji" wynieśli Państwo jak najwięcej pożytku i satysfakcji.

Spis treści

 

Tytułem wstępu…

Pułapka współczesności

 

Myśl CYWILIZACJI

ks. Bogdan Czupryn Wychowanie w kontekście prawa naturalnego

 

Służyć PRAWDZIE

Zbigniew Pańpuch Życie piękne i dobre – ponadczasowy wzorzec czy pluralizm okolicznościowych modeli?  

ks. Marek Dziewiecki Sytuacja współczesnych wychowanków 

Ewa Smołka Negatywne konsekwencje „zanurzenia” młodzieży w rzeczywistości wirtualnej – aspekt poznawczy   

Jacek Bartyzel Demokratyczny Lewiatan – „ten król wszystkich dzieci pychy”  [fragment]

Fenomen demokracji, a zwłaszcza demokratycznej mentalności i ideologii, wykracza daleko poza sferę polityczności i nie może być kojarzony wyłącznie z jedną z możliwych, wyposażonych w chłodno rozważane zalety i wady, form politycznej egzystencji społeczeństwa. Wchodzi on głęboko w zakres sfery wierzeń i psychologii społecznej – tak dalece, że zdaniem uczonego – biologa i teoretyka monarchizmu w jednej osobie, Sz. Dzierzgowskiego (1866–1928), „iluzja demokratyczna należy do najcięższych form psychozy społecznej”.

Przekonanie o destrukcyjności sączenia w społeczeństwo „trucizny demokratycznej” (morbus democraticus), żywione przez tak bezkompromisowych, konserwatywnych wrogów demokracji, jak Ch. Maurras (1868–1952), wiedzie do kategorycznego osądu, iż: „Rząd liczby (le gouvernement du nombre) prowadzi do dezorganizacji państwa. Z konieczności niszczy wszystko, co go powstrzymuje, wszystko, co odróżnia się od niego: religię, rodzinę, tradycję, klasy, wszelkiego rodzaju organizacje. Każda demokracja izoluje i osłabia jednostkę, rozwija zaś państwo poza właściwą mu sferą działania. Natomiast w sferze, w której państwo powinno być królem, pozbawia je kompetencji, energii, wreszcie życia”.

Nie wchodząc już w dalsze szczegóły konserwatywnych diatryb przeciwko demokracji, pragniemy wskazać tu kilka dostrzeganych przez konserwatystów cech istotnych demokratycznego Lewiatana w jego współczesnej postaci, zastrzegając z góry, że nie będzie to w żadnym razie zbiór właściwości, których enumeracja mogłaby pretendować do kompletności. Wskazujemy jedynie na to, co z konserwatywnego punktu widzenia zdaje się prymarnie konstytuować naturę współczesnej demokracji masowej, jako produktu ideologii demokratyzmu, wypracowanej przez myśl nowożytną „na kontrze” do klasyczno-chrześcijańskiej filozofii i teologii politycznej.

1) Od czasu pojawienia się i wyartykułowania przez nowożytne ideologie współczesnego rozumienia demokracji jego stale wzrastającą oraz multiplikującą się w najrozmaitszy sposób cechą jest semantyczna ekspansja, którą baron E. Seillière (1866–1955) nazwał „demokratycznym imperializmem”. Temu imperializmowi nie wystarcza już nawet totalne opanowanie sfery politycznej, równoznaczne z delegitymizacją a priori każdej innej formy ustroju, lecz zgłasza on roszczenie do bycia postrzeganym jako jedyny prawowity samoistnie, przeto również warunkujący prawowitość i moralną słuszność jakiejkolwiek instytucji społecznej, obligatoryjny dla wszystkich pod groźbą infamii oraz ekskluzji z demokratycznej wspólnoty wartości, sposób urządzania i oceniania (a w razie stwierdzenia niedostatków demokratyczności – „przywracania”) każdej sfery życia zbiorowego. W konsekwencji, demokracja staje się nie jedną z możliwych interpretacji i praktycznych aplikacji zasad ładu, który winien wypełniać życie zbiorowości – niejako lektorem owych zasad – lecz jego suwerennym, tedy „boskim”, sprawcą, Autorem, transcendentną Pierwszą Przyczyną wszelkiego dobra i prawdy.

Tę właściwość demokracji w jej współcześnie obiegowym sensie uwydatnił hiszpański filozof (współtwórca Escuela Tomista de Barcelona), F. Canals Vidal (1922–2009), mówiąc: „Współczesny język polityczny jest przepełniony groźnymi wieloznacznościami. Na przykład, w języku tradycji scholastycznej termin «demokracja» był używany dla wyrażenia pożądanej partycypacji wszystkich członków wspólnoty w części władzy. Lecz od pojawienia się filozofii XVIII-wiecznej, będącej inspiracją dla rewolucji francuskiej, oznacza on również koncepcję świata i filozofię negującą Boskie źródło władzy i ten fundament praw ludzkich, którym jest prawo naturalne, partycypujące w prawie wiecznym”.           Demokracja, ufundowana na Rousseau’owskim micie woli powszechnej i suwerenności ludu oraz praw człowieka podług koncepcji antropocentrycznych i antyteistycznych, wchodzi zazwyczaj w mariaż albo z liberalizmem, albo z socjalizmem. Każda powstająca z tej mieszanki ideologiczna mikstura wspiera się jednak na koncepcjach filozoficznych, które negują duchową substancjalność jednostki, jej wolną wolę i odpowiedzialność moralną oraz Boskie źródło godności osoby ludzkiej, ponieważ każda nosi piętno uwikłania w metafizyczny błąd „suwerenności ludu”. Użyte natomiast w służbie rewolucyjnej praktyki ideologie te stanowią narzędzie niszczycielskiej dezintegracji ładu naturalnego: religijnego i moralnego, społecznego i politycznego, kulturalnego i wychowawczego.

2) Konsekwencją wskazanego wyżej metafizycznego błędu demokratycznej ideologii jest bałwochwalczy charakter współczesnej demokracji, deifikującej zarówno samą siebie na planie ogólnym jako osobę zbiorową („bóg Demos”), jak konkretne, zjawiskowe formy czy instytucje demokratyczne, a przede wszystkim akt wyborczy. W planie historyczno-kulturowym i systemowo-politycznym zarazem wskazać można dwa biegunowe i konkurencyjne modele tej demokratycznej idolatrii.

Pierwszy, francuski, związany nierozerwalnie z fundamentalnie antychrześcijańskim dziedzictwem oświecenia i rewolucji w tym kraju, przedmiotem quasi-religijnej czci czyni samą „laickość” (laïcité), jako pierwszy artykuł wiary w republikańskim „katechizmie”, naczelną z „wartości republikańskich”. Może on przeto uchodzić za „czystą”, tzn. także prostą (niezłożoną), postać „świeckiej religii”, podobnie pozytywizm, marksizm czy hitleryzm.

Drugi, amerykański, ufundowany na dziedzictwie oświecenia brytyjskiego, tudzież jeszcze starszej tradycji purytańskiej, jest miksturą bardziej złożoną, w której warstwa świecka posiada podkład religijny sensu proprio, złożony ze „wspólnego minimum” rozmaitych obediencji drugiej i trzeciej reformacji, nazywanego niekiedy „uogólnionym chrześcijaństwem”. Specyfiką amerykańskiej odmiany demokratycznej civil religion jest jednak nie tylko owa dwuwarstwowość, ale również stan chwiejnej równowagi owych ingrediencji, przejawiający się w tym, że raz może być akcentowany pierwiastek źródłowo chrześcijański (protestancki), zapładniający „protestancką pobożność obywatelską” (Protestant civic piety), innym razem zaś świecki (jak prawa człowieka czy patriotyzm), stanowiący esencję „wiary demokratycznej” (democratic faith), ewentualnie w postaci „ceremonialnego deizmu”; w przybliżeniu odpowiada to „konserwatywnej” i „liberalnej” interpretacji civil religion w Ameryce. W pierwszym wypadku akcentowane jest „mesjańskie” wybraństwo narodu amerykańskiego, który stworzył demokrację wzorcową dla całego świata; w drugim – adorowane są same „demokratyczne wartości”, jak prawa człowieka, tolerancja oraz pokój, które winny przenikać i zmieniać społeczeństwo w pożądanym (tzn. coraz bardziej demokratycznym) kierunku. W każdym jednak wypadku żywione jest niezachwianie przeświadczenie, że demokracja (osobliwie amerykańska) stanowi – by tak rzec – „ulubiony ustrój Pana Boga”, na który to fakt Jego rzekomej preferencji dla tego systemu powołują się bez skrępowania przedstawiciele obu opcji. Jako przykład tego rodzaju demolatrii można wskazać dokonaną przez byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych – B. Clintona interpretację udziału w wyborach jako wypełnienia nakazu Pisma Świętego; przemawiając przed zgromadzeniem baptystów, tuż przed wyborami do Kongresu w listopadzie 1998 r., powiedział on, m.in.: „Spełniliście przykazanie Pisma Świętego, by wypełniać Słowo, a nie być tylko słuchaczami. W najbliższy czwartek będziecie znowu mieć okazję, aby być tymi, którzy Słowo wypełniają”.

Gwoli sprawiedliwości należy jednak zaznaczyć, iż współczesna idolatria polityczna nie jest wynalazkiem demokracji, ponieważ jej początki są starsze od ideologii oświeceniowej; jej symptomy pojawiły się już od rozpadu chrześcijańskiego teocentryzmu u schyłku średniowiecza. Jak zauważa powoływany już Canals, metafizyczny błąd demokratycznej teorii suwerenności ludu jest analogiczny do błędu nowożytnego absolutyzmu, inspirowanego renesansowym humanizmem, „który dokonał sekularnej i immanentnej redukcji doktryny katolickiej, wypaczając ją w tezę o Boskim prawie królów (el derecho divino de los reyes). W naszym wieku – kontynuuje ów autor – w kontekście filozoficznym wytłumaczalnym bardziej panteistycznie, pojmuje się Państwo jako zstąpienie tego, co Boskie, na ziemię. Takie błędy mają charakter idolatryczny, ponieważ przypisują charakter Boski rzeczom skończonym”. Wszelako demokracja poszła znacznie dalej niż absolutyzm monarchiczny, jako że „mitologia demokratyczna suwerenności ludu buntuje się przeciwko samej idei Boskiej zasady jedności, i w sposób najbardziej radykalnie antychrześcijański przeciwstawia się wszystkiemu temu, co nazywa się Bogiem i domaga się czci. Nie jest już tylko idolatrią, lecz antyteizmem”.

Weronika Wojtanowska Dorastanie w popkulturze  

Magdalena Korzeniewska Społeczeństwo masowe a kultura ludowa  

 

Spełniać DOBRO

Katarzyna Stępień Kultura prawa a kultura osoby  

Zofia Dłubacz-Sykut Wychowanie oparte na naturze ludzkiej – kształcenie kobiet w ujęciu Edyty Stein 

Teresa Mazur Hogwart czy Narnia? Młody czytelnik „na rozdrożu” literatury fantasy  

Renata Krupa Edukacja czy deprawacja?   

Dariusz Zalewski Czy pozwalać dzieciom na oglądanie Czterech pancernych i psa, Pippi Långstrump i Rodzinki.pl?  

Teresa Mazur Kralki, gółki, pancerole…

 

SZTUKA jest trudna

Stanisław Krajski Zapomniana sztuka. Savoir-vivre – przeszłość czy przyszłość?  

Czy savoir-vivre to faktycznie zapomniana sztuka? Jeśli rozejrzymy się po ulicy wielkiego miasta czy jakiegoś uzdrowiska, wejdziemy do restauracji, kina czy teatru wydaje się, że savoir-vivre odszedł w przeszłość. Bardzo mało ludzi ubiera się elegancko według wskazań etykiety, zachowuje się przy stole w sposób właściwy, manifestuje szlachetność, rycerskość, jest szarmanckich, wytwornych itp.

Kiedyś było inaczej. Widać to na starych filmach i obrazach. Można o tym przeczytać we wspomnieniach naszych dziadków, w podręcznikach historii.

Pamiętajmy o tym, że savoir-vivre był zawsze sztuką życia tylko nielicznych. Kiedyś tych nielicznych większość często naśladowała, ale tylko od święta w ubiorach i pewnych zachowaniach. Dziś większość przyjmuje inne wzorce, ci nieliczni zaś, którzy hołdują sztuce savoir-vivre mniej rzucają się w oczy.

Savoir-vivre króluje dziś w dyplomacji i w świecie wielkiego biznesu. Biznes dużo zrobił dla jego upowszechniania, jednak etykieta biznesu, której wymaga się od jego pracowników,jest tylko jedną z form etykiety towarzyskiej.

W Polsce zabijano savoir-vivre na raty w okresie PRL, był on przecież ideologicznie obcy. Skutki tego odczuwamy do dziś, ale coraz więcej ludzi młodych, jak można się o tym przekonać choćby z komentarzy na moim blogu pt. Savoir vivre i nowa klasa średnia uznaje go za sztukę swojego życia.

Czym jest savoir vivre?

Słownik wyrazów obcych mówi tylko, że jest to „znajomość form towarzyskich”. W internetowej „Wikipedii” czytamy: „Savoir-vivre, czyli ogłada, dobre maniery, bon-ton, konwenans towarzyski; znajomość obowiązujących zwyczajów, form towarzyskich i reguł grzeczności obowiązujących w danej grupie. Wyrażenie savoir-vivre pochodzi z języka francuskiego i jest złożeniem dwóch czasowników w formie bezokolicznika. Savoir znaczy wiedzieć, za to vivre znaczy po prostu żyć. Stąd savoir-vivre przetłumaczyć można jako sztuka życia”.

Czy savoir-vivre, ogłada, dobre maniery, bon-ton, konwenans towarzyski to jest jedno i to samo? A co z takimi terminami jak: dobre wychowanie, dobre obyczaje, dobre zachowanie, dobry ton, obycie, kultura współżycia, kultura osobista, kindersztuba, etykieta, protokół, kodeks towarzyski?

Czy można używać ich zamiennie z nazwą savoir-vivre? – Nie można.

Najszerszy jest termin savoir-vivre. W jego znaczeniu mieszczą się, w zasadzie, ale go nie wyczerpują, znaczenia wszystkich pozostałych terminów. Savoir-vivre, czyli sztuka życia – to bowiem sztuka, do której potrzebne są bon-ton i ogłada, dobre wychowanie, kindersztuba i dobre maniery, która wymaga znajomości i przestrzegania form towarzyskich, kodeksu towarzyskiego, protokołu, konwenansu, etykiety, do której potrzebna jest kultura osobista i kultura współżycia, która rodzi dobre obyczaje i dobre zachowania.

Savoir-vivre jest jednak czymś więcej, czymś, co daleko wykracza poza obszary objęte przez znaczenia tych terminów. Wieloletni dyplomata i wykładowca etykiety, E. Pietkiewicz mówi, że savoir-vivre związany jest z przestrzeganiem prawa, norm moralnych i współżycia społecznego, zasad estetyki, oraz wysokim poziomem kultury humanistycznej (znajomość literatury, historii, sztuki, udział w życiu kulturalnym – lektura wartościowych książek, słuchanie muzyki poważnej, oglądanie przedstawień teatralnych, odwiedzanie wystaw malarstwa itp.). Pietkiewicz mówi też o tym, że savoir-vivre to również „umiejętność opanowania niechęci i uprzedzeń, nieujawnianie złego humoru oraz takie cechy, jak dyskrecja, umiejętność słuchania, punktualność, słowność, skromność i uprzejmość”.

Szerszy niż etykieta czy dobre maniery wymiar savoir-vivre ukazuje skrótowo T. Rojek. Savoir-vivre wprowadzony może być w życie częściowo lub całościowo. Realizowany częściowo pojawia się tylko w postaci etykiety, ogłady lub w nieco szerszym wymiarze dobrych manier. Realizowany całościowo stanowi sposób na życie – sztukę życia, którą uprawia się w szczegółach codziennie, w każdym momencie oraz w perspektywie całego życia i najważniejszych jego spraw, którą uprawia się uprawiając zarazem siebie, swój intelekt, swoją wolę oraz również pozostałe obszary swojego człowieczeństwa, którą uprawia się kształtując określone cnoty, sprawności, umiejętności i zabiegając o bogaty zespół wartości.

            Savoir-vivre rodził się i udoskonalał przez setki lat. Pojmowany był zawsze jako recepta na życie prawdziwie ludzkie, godne, szlachetne, przepojone troską o drugiego człowieka, jego pozytywne samopoczucie i dobro. Wyznaczały go dwa czynniki. Z jednej strony stanowił realizację w życiu codziennym podstawowych wskazań chrześcijaństwa, przede wszystkim przykazania miłości bliźniego. Z drugiej strony czerpał swoje formy z dworskiego ceremoniału, który zmierzał do tego, aby wszystkiemu nadawać wyjątkowy, uroczysty charakter. Początkowo był sposobem życia ścisłych elit, zaś od pewnego momentu stał się czynnikiem wyznaczając europejski model życia w jego podstawowych wymiarach. W Polsce był zawsze obecny: kultywowała go szlachta stanowiąca nawet do 15% społeczeństwa, przejmowało go mieszczaństwo i powoli również pozostałe warstwy społeczne. Rodząca się inteligencja kultywowała go i upowszechniała.

Europa zaczęła odrzucać savoir-vivre gdzieś w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Wraz z rozpoczęciem epoki dominacji liberalizmu, ostatecznym odrzuceniem kultury chrześcijańskiej i chrześcijańskich zasad przyszły czasy totalnego luzu, a zatem również negacji zasad dobrego wychowania. Savoir-vivre od początku był również negowany i zwalczany przez znaczną część lewicy jako objaw „starego porządku” czy „burżuazyjny przesąd”. Dobre wychowanie przekreślano zatem w teorii i w praktyce. Media lansowały wręcz prostactwo i wulgarność.

Zdziczenie obyczajów stało się faktem, w mniejszym lub większym stopniu we wszystkich sferach życia zbiorowego, w tym w codziennych kontaktach międzyludzkich. Savoir-vivre był jeszcze żywy tylko w nielicznych „oazach” tworzonych przez starą arystokrację oraz grupy starej inteligencji. Królował jedynie w dyplomacji, której zawdzięczamy, że nie tylko się nie zatracił, ale również, że nie zastygł w formach, które trąciłyby myszką.

Już jednak na początku lat 90. ta sytuacja zaczęła się powoli zmieniać na lepsze. Savoir-vivre powracał do łask, przynajmniej w niektórych kręgach. Tendencja ta zaczęła się w coraz większym stopniu upowszechniać. Wielu ludzi w Europie uświadomiło sobie wagę kultury życia codziennego, fakt, że dzięki niej to życie jest nie tylko piękniejsze, ale w istocie i łatwiejsze. Proces ten ujawnił się również w Polsce. Spójrzmy na rynek księgarski. W ostatnich latach ukazało się kilkadziesiąt książek – praktycznych podręczników dotyczących tego problemu: publikacji autorów polskich i obcych – niemieckich, hiszpańskich, francuskich, angielskich, włoskich, amerykańskich. Jest to znak, że w całej Europie, ale również i w USA podejmuje się intensywne próby odrodzenia kultury osobistej. Dla przykładu kilka tytułów: E. Pietkiewicz Savoir-vivre dla każdego (1997), W. i M. Kamieńscy, Poradnik dobrych manier (1999), Lady Perfect. Sztuka życia czyli encyklopedia dobrych manier (2000), E. Bonneau, O zachowaniu się w pracy (Warszawa 2000), G. Tautz-Wiessner, Savoir-vivre w życiu zawodowym (2000), H. i T. Zgółkowie, Językowy savoir-vivre (2001), E. Pernal, Savoir-vivre w podróży (2002), H. Schwinghammer, Wielka księga savoir-vivre`u (2003), A. G. De Castro, Poradnik dobrych manier (2003), A. Skrzeszewska, N. Nojszewska, Savoir-vivre. Poradnik dobrego wychowania (2004), F. De Cesari, Klasyczny savoir-vivre (2004), T. Robak, Savoir-vivre bez tajemnic (2005).

Gdy byłem ostatnio z wykładami o savoir-vivre w Chojnicach dowiedziałem się przy okazji, że w ostatnim roku sprzedano w tym niewielkim przecież mieście ponad 300 podręczników dobrego wychowania. W innych miejscach Polski jest, jak wszystko na to wskazuje, podobnie.

W naszych sklepach pojawiły się również w ostatnich latach wszelkie związane z bon-tonem „akcesoria”, o których wielu ludzi już zapomniało. Coraz bardziej dostępne są wymagane przez savoir-vivre elementy wyposażenia stołu – odpowiednie serwisy i naczynia stołowe, serwety i serwetki, szeroki wachlarz sztućców, w tym sztućce do przekąsek i ryb, do owoców morza, noże do masła, noże do steków, noże do sera, nożyki do owoców itp., itd.

            Przeżywamy też pewien renesans eleganckiego stroju. Coraz łatwiej kupić męskie koszule z rękawami na spinki. Coraz więcej firm, w tym również tak wielkie jak np. Vistula, szyje koszule na miarę, co kosztuje tylko trochę drożej, niż gotowe wyroby. W sprzedaży pojawiają się jedwabne chusteczki do kieszonek na piersi i bawełniane do codziennego użytku, które są bardziej eleganckie niż te papierowe. Coraz łatwiej jest kupić muszniki, plastrony i wiązane muszki, wydłużone marynarki, surduty, stresemanny, żakiety a nawet smokingi i fraki. Te ostatnie zresztą zaczynają już znikać ze sklepów, bo eleganccy mężczyźni, tak jak kiedyś, zaczynają je szyć na miarę. Wśród dostępnych w sprzedaży strojów kobiecych również widać podobną tendencję. Coraz więcej kobiet nabywa eleganckie kostiumy i sukienki.

Niezwykle interesującym i znamiennym zjawiskiem jest renesans savoir-vivre’u w świecie biznesu. Prowadzone tam badania zmierzające do zidentyfikowania wszystkich czynników pomocnych na drodze do sukcesu doprowadziły przedsiębiorców do wniosku, że savoir-vivre się „opłaca”, że przestrzeganie jego zasad w firmie i w kontaktach gospodarczych tworzy pozytywny wizerunek firmy, nadaje jej rys solidności i powagi, owocuje ostatecznie w płaszczyźnie finansowej lub eliminuje różnego typu, w tym gospodarcze, straty. Zauważono, że wielu ludzi biznesu, którzy odnieśli sukces, nie chce już tolerować prostactwa i odnajduje się w świecie savoir-vivre’u, w wielu firmach wymaga się zatem jego bezwzględnej znajomości i przestrzegania jego zasad. Na wielu uczelniach, tak państwowych, jak i prywatnych związanych ze sferą gospodarczą pojawiają się zajęcia z etykiety.

Stara, dobra Europa podnosi więc powoli głowę; jest to dla nas dobry znak i bodziec do tego, byśmy powrócili w ów świat – świat savoir-vivre’u, który był światem naszych ojców i który realizuje kulturę będącą przedmiotem naszej dumy.

Elżbieta Skrzypek Usualiści kontra artyści – muzyka popularna w życiu codziennym średniowiecza 

 

WIARA poszukująca zrozumienia

o. Mieczysław A. Krąpiec OP Afirmacja Boga w ludzkiej moralności   

ks. Józef Wilk SDB W poszukiwaniu wzoru współczesnego wychowawcy 

 

SKARBIEC myśli polskiej

Stefan kardynał Wyszyński W sprawie katolickiego wychowania młodzieży

Jan Paweł II List do młodych całego świata Parati simper (fragmenty)

 

Cywilizacyjne ROZMAITOŚCI

Marcin Pieczyrak Między wolnością myśli a powolnością – pisząc…

Piotr R. Mazur Si vis pacem, para bellum!  

 

Z życia INSTYTUTU EDUKACJI NARODOWEJ

Anna Zalewska „Cywilizacja” – nasz mały jubileusz…

Piotr R. Mazur Raport z Sokolego lata 

 

RECENZJE

ks. Łukasz Polkowski Osoba w polityce: cel czy tylko środek do celu?  

ks. Sławomir Podraza Prawa człowieka buntem Europejczyków?    

Anna Zalewska Gdzie jest wąż?

 

ISSN 1643-3637, Fundacja Servire Veritati, Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2014, ss. 224, format: 166 x 240 , oprawa miękka

Opinie

Na razie nie dodano żadnej recenzji.

Napisz opinię

Cywilizacja nr 50 "Wychowanie w popkulturze"

Cywilizacja nr 50 "Wychowanie w popkulturze"

Tytułem wstępu...
Pułapka współczesności
W obszernym utworze A. Asnyka Poeci do publiczności znajduje się m.in. fragment następujący: „Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości, / Wieku bez marzeń, olśnień i zachwytu, / Obojętnego na widok piękności, / A więdnącego z nudy i przesytu, / Wieku, co wczesnej doczekał starości, / Sam podkopawszy prawa swego bytu, / Wieku co siły strwonił i nadużył, / Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył". Trudno uwierzyć, że strofa ta powstała 145 lat temu - tak trafnie oddaje klimat współczesnej, postmodernistycznej epoki, której jeden z głównych przejawów stanowi popkultura. Czym jest owa popkultura? W najbardziej potocznym ujęciu terminem tym zwykło się określać duchową strawę „lekką, łatwą i przyjemną", służącą bezproblemowej, a w krańcowych formach - nawet bezmyślnej rozrywce.
Inwazję popkultury, jaką obecnie przeżywamy, wywołała przede wszystkim telewizja, zmieniając - jak zauważył to brytyjski aforysta - „kółka rodzinne w półkola". W ostatnich latach w „wielkim dziele ogłupiania społeczeństw" owocnie wsparł telewizję internet; ekrany telewizorów, komputerowe monitory, a także okienka telefonów komórkowych stały się niezbędnymi atrybutami codzienności, bez których niewiele osób potrafi się dziś obejść, a młode pokolenie w całości nie wyobraża sobie bez nich życia. Zjawisko to nader niepokoi - wiadomo, że większość wytworów kultury popularnej służy „zabijaniu czasu" w sposób najbardziej prymitywny: zaciera granice między dobrem a złem, wprowadza wzorce agresywnych zachowań, hołduje swobodzie erotycznej, ma w pogardzie narodowy model patriotyzmu, szydzi z tradycji w sferze obyczajów i z religii, zwłaszcza katolickiej. Czy i jak w tej sytuacji można podjąć trud godziwego wychowania młodych ludzi? Na to pytanie odpowiada zawartość niniejszego numeru „Cywilizacji".
Znajdą Państwo na naszych łamach wnikliwą charakterystykę popkultury i obrazów trudności, jakie czekają rzetelnych pedagogów w pracy z młodzieżą zafascynowaną wykreowanymi przez internet „wirtualnymi światami". W pokonaniu tych trudności - zdaniem naszych znakomitych Autorów - mogą być pomocne ideały życia pięknego i dobrego proponowane przez filozofów antycznych i św. Tomasza z Akwinu, metody zalecane przez E. Stein (zwłaszcza w odniesieniu do dziewcząt) oraz genialna w swej prostocie i skuteczności salezjańska doktryna wychowawcza ks. Bosko. Przypominamy też niezwykle ważny list kard. S. Wyszyńskiego do rodziców, zawierający istotne myśli i wskazówki natury etycznej, przydatne w kształtowaniu młodych charakterów.
Innych, pokrewnych wychowaniu w popkulturze, a podejmowanych przez nas zagadnień dotykają teksty związane z doborem lektur i upodobaniami czytelniczymi starszego i młodszego pokolenia, z odbiorem przez dzieci popularnych projekcji telewizyjnych, a także rozważania odnoszące się do wybranych aspektów kultury ludowej i kultury prawa. Na osobną rekomendację zasługują materiały dotyczące prawdziwego oblicza demokracji - „macierzystego ustroju popkultury" i powinności patriotycznych (zwłaszcza wobec aktualnej sytuacji w Europie).
Przy tym wszystkim pamiętać należy, że tzw. „popkultury" nie można potępiać bezkrytycznie i w całości. „Wiadomo, ludziom potrzeba trochę bengalskich ogni" - jak słusznie zauważył niegdyś K. I. Gałczyński; niechże zatem egzystują obok siebie, ale w należytych proporcjach: Szekspir i Chmielewska, Beethoven i Budka Suflera, freski Michelangela Buonarotti i fototapeta z zachodem słońca... Brońmy się jednak sami, zwłaszcza zaś starajmy się obronić młode pokolenie przed komercyjną „papką", ogłupiającą i wciągającą w groźne obsesje, bo to nasz wielki i święty obowiązek, o którym przypominając życzymy, aby z lektury obchodzącej właśnie jubileusz 50. numeru „Cywilizacji" wynieśli Państwo jak najwięcej pożytku i satysfakcji.
REDAKCJA

ISSN 1643-3637, Fundacja Servire Veritati, Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2014, ss. 224, format: 166 x 240 , oprawa miękka

Copyright © 2024 Fundacja Servire Veritati Instytut Edukacji Narodowej. Wykonanie: Nazwa.pl