Do mediów trzeba (się) wychowywać
„Człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym" - zauważył niegdyś Arystoteles (Polityka I, 1, 9). Gdyby wielki Stagiryta żył w naszych czasach, nie omieszkałby zapewne stwierdzić, że człowiek jest również „zwierzęciem massmedialnym" w ogóle, w szczególności zaś - „zwierzęciem telewizyjnym". Statystyczny Polak, jak wskazują badania naukowców, spędza każdego dnia przed ekranem tv około 6 godzin. Jeśli doda się do tego czas codziennie poświęcany na korzystanie z internetu i lekturę gazet oraz uwzględni rozpowszechniony zwyczaj wykonywania licznych czynności zawodowych i domowych przy włączonym radiu - okaże się, że chyba tylko godziny snu są w naszym życiu wolne od odbioru treści dostarczanych przez mass media.
Nie ulega zatem wątpliwości fakt, że osobowość ludzka od najmłodszych lat (niejedni sadzają przed telewizorem nawet niemowlęta!) kształtuje się nie tylko w procesach wychowawczych przebiegających w domu, w szkole, w środowisku społecznym, ale także (i czy dziś - nie przede wszystkim?) w trakcie odbioru przekazów medialnych. Ten stan rzeczy roztacza przed mass mediami wielkie i rozliczne możliwości, ale też nakłada na nie odpowiedzialność ogromnej wagi. O tym, jak środki masowego przekazu owe możliwości realizują i jak przedstawia się ich poczucie odpowiedzialności za etyczny i kulturalny poziom społeczeństwa - piszą autorzy tekstów, które przedstawiamy w bieżącym nr. „Cywilizacji".
Czytelnicy odnajdą tu szerokie spectrum tematów związanych z funkcjonowaniem mediów (zwłaszcza elektronicznych). Są wśród nich rozważania o charakterze prawniczym, poświęcone kwestii równowagi w przekazach medialnych między prawem do informacji i wolności słowa, a poszanowaniem prawdy i prywatności osób, są analizy pożytków i zagrożeń jakie niosą media, w aspekcie nauki Kościoła, wymogów pedagogiki personalistycznej, uwarunkowań kulturalnych, socjalnych i politycznych. Osądowi naszych autorów poddana została „wszechmoc" dziennikarzy, sterujących przez media, jako tzw. „IV władza", opinią publiczną. Niektóre z artykułów poruszają szczegółowe kwestie związane z tematem, wśród nich: zjawisko popularności telewizyjnych programów typu talk show, dążenie polityków do „obecności w mediach" niejednokrotnie ważniejsze dla nich niż merytoryczna działalność w parlamencie, obiegowe, upowszechniane w środowiskach demoliberalnych opinie i zarzuty pod adresem Radia Maryja, jego słuchaczy i twórców.
We wszystkich artykułach obecna jest, jako główny ich motyw, idea „wychowania do mediów", potrzebnego zarówno młodym, jak i dojrzałym czytelnikom prasy, radiosłuchaczom, telewidzom i internautom. Chodzi mianowicie o to, by umiejętnie wykorzystując edukacyjne oraz kulturotwórcze walory środków masowego przekazu nie poddać się ich negatywnemu wpływowi, przejawiającemu się m.in. w manipulacji świadomością odbiorców, aprobowaniu i propagowaniu relatywizmu moralnego, epatowaniu przemocą i pornografią, w niebezpiecznym (głównie dla najmłodszych) zacieraniu granic między światem realnym a medialną fantastyką, „kreowaniu rzeczywistości" przez półprawdy i przemilczenia. Rzecz także w tym, aby wszelkie „produkty" medialnych autorów oceniać z osobna, unikając krańcowych uogólnień typu: „jest to prawda, bo tak pisało w gazecie" lub „jest to kłamstwo, bo wszystkie telewizje kłamią". Człowiek „wychowany do mediów", o czym stara się przekonać nasza publikacja, to ktoś, kto prasie, radiu i telewizji potrafi „wskazać" w swym życiu właściwe miejsce: instytucji przydatnych lecz służebnych, nie zaś potęg pretendujących do sprawowania „rządu dusz".
Istotą posłannictwa środków masowego przekazu winno być hołdowanie zasadom moralności i estetyki. „Podać informację prawdziwą w sposób piękny" - tak, lapidarnie, a jakże trafnie, określił w swym artykule cel środków masowego przekazu o. M.A. Krąpiec. Naszym (i nie tylko naszym!) mass mediom, niestety, daleko jeszcze do takiego ideału, toteż tym ważniejsza wydaje się potrzeba mądrości i rozwagi przy codziennym obcowaniu z adresowanymi do nas, odbiorców, „medialnymi produktami".
Wierząc, że materiały zawarte w niniejszym, 24 nr. „Cywilizacji" okażą się pomocne w opanowywaniu niełatwej sztuki właściwego korzystania z mass mediów - życzymy naszym Czytelnikom owocnej lektury.
Tytułem wstępu…
Do mediów trzeba (się) wychowywać
Myśl CYWILIZACJI
o. Mieczysław A. Krąpiec OP Media a moralność
Służyć PRAWDZIE
Wojciech Chudy Etyczny wymiar kultury medialnej
ks. bp Adam Lepa Postulat oceny etycznej w wychowaniu do mediów
Alina Rynio Jan Paweł II o środkach społecznego przekazu w wychowaniu
Aleksandra Gondek Media a autorytety
Przemysław Czarnek, o. Roman Bielecki OP, Granice wolności słowa w pracy dziennikarskiej
[fragment]
Jednym z warunków sine qua non państwa prawa jest respektowanie i ochrona wolności wypowiedzi i prawa do informacji. Wolność człowieka, wynikająca z jego przyrodzonej i niezbywalnej godności, oznacza bowiem także swobodę wyrażania myśli i poglądów. Brak poszanowania wolności obywateli w tym zakresie może oznaczać w praktyce ukierunkowanie ustroju państwowego na totalitaryzm. Doświadczenia ostatnich kilkunastu lat demokracji pokazują jednak, że nie mniejszym zagrożeniem jest tolerowanie nadużywania tej wolności, ważne zatem staje się określenie granic wolności wypowiedzi, zwłaszcza w dobie funkcjonowania dynamicznie rozwijających się środków masowego przekazu.
Po 18 latach od upadku komunizmu i zniesienia cenzury dyskusja o wolności słowa na nowo ożywa. Naturalnie dzisiejsze problemy w tym zakresie są zgoła inne od tych, z którymi borykali się walczący o demokrację przed 1989 r. Dziś dyskusja sprowadza się do próby odpowiedzi na następujące pytania: jak pogodzić wolność słowa z odpowiedzialnością za nie? czy poddanie mediów prawom rynku nie wpływa na obniżenie standardów etycznych dziennikarzy, którzy w pogoni za sensacją nie dbają o rzetelność materiałów? i w końcu: czy media są w stanie same zadbać o własną jakość funkcjonowania, czy też należy rozważyć wprowadzenie bardziej restrykcyjnych rozwiązań prawnych skuteczniej zapobiegających np. podawaniu nieprawdziwych lub wręcz sfałszowanych informacji?
Wolność wypowiedzi
Szeroko rozumiana wolność słowa i poglądów jest jedną z podstawowych wolności osobistych chronionych w Konstytucji RP[1]. W tym względzie Rzeczpospolita Polska realizuje standardy prawa międzynarodowego, które w różnych swych aktach normatywnych bliżej definiuje tę wolność. Zgodnie z definicją zawartą w treści art. 19 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 16 grudnia 1966 r.[2] wolność wypowiedzi „obejmuje swobodę poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkiego rodzaju, bez względu na granice państwowe, ustnie, pismem lub drukiem, w postaci dzieła sztuki, bądź w jakikolwiek inny sposób według własnego wyboru”. Zdaniem E. Nowińskiej w powyższej definicji podkreślona została w szczególności możliwość swobodnego uzewnętrzniania wobec innych osób własnych myśli (opinii, informacji) w formie możliwej do odbioru (zrozumiałej) wyrażanych w procesie komunikowania się ludzi[3]. Zatem wolność słowa to w praktyce przede wszystkim swoboda w zakresie szeroko rozumianego przepływu informacji.
Podobną definicję odnajdujemy w treści art. 10 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności[4] z 10 listopada 1950 r.: każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii, obejmującej wolność posiadania poglądów, otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.
Powyższa analiza każe skonstatować, że zakres ochrony wynikający z przepisu art. 54 Konstytucji obejmuje w szczególności: a) wolność wyrażania swoich poglądów za pomocą wszelkich dostępnych sposobów ich uzewnętrzniania; b) wolność rozpowszechniania swoich i cudzych poglądów zarówno wewnątrz kraju jak i poza jego granicami, w tym wytwarzania materialnych nośników informacji; c) wolność dostępu do istniejących źródeł informacji, krajowych i zagranicznych, pozwalająca zapoznawać się z cudzymi poglądami oraz d) wolność poszukiwania informacji[5].
Prawa i wolności człowieka są realizowane zawsze w kontekście praw i wolności innych osób. Nie ma żadnych uprawnień wyizolowanych ze społeczeństwa. Dzieje się tak dlatego, że człowiek rodzi się jako osoba i rozwija jako byt potencjalny poprzez uczestnictwo w życiu społecznym. Stąd naturalne prawa i wolności człowieka występują zawsze w kontekście społeczeństwa, które jedynie umożliwia i gwarantuje życie, rozwój biologiczny i osobowy, dobro człowieka[6]. Dlatego też z treści art. 30 Konstytucji, upatrującej źródła praw i wolności człowieka w jego przyrodzonej i niezbywalnej godności, jasno wynika istotne ograniczenie wszelkich uprawnień i swobód. Przepis art. 31 ust. 1 stanowi, że „każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych”. Odnosi się to w równiej mierze do wolności wypowiedzi[7]. Wolność jednak nie jest niezależna od odpowiedzialności. J. Keane wskazuje, że odwołanie się do odpowiedzialności jest tym samym hołdem złożonym wolności[8].
Ustrojodawca w art. 31 ust. 3 Konstytucji stwierdza, że ograniczenia w zakresie korzystania z praw i wolności mogą być ustanowione tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Przy czym w tym samym miejscu podkreślono, że ograniczenia te nie mogą naruszyć istoty wolności i praw, tym samym nie jest możliwe wyłączenie w ogóle możliwości korzystania z nich. Dodatkowym źródłem ograniczenia praw i wolności wydaje się być także przepis art. 13 Konstytucji zakazujący istnienia partii politycznych oraz innych organizacji, które w swoich programach odwołują się do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, komunizmu i faszyzmu, a także tych, których program zakłada nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur.
Mając na uwadze powyższe należy stwierdzić, że ograniczenie wolności słowa może następować tylko wówczas, jeżeli: ma ustawową podstawę, jest uzasadnione koniecznością rozważaną z punktu widzenia państwa demokratycznego, jest dokonane ze względu na jeden z celów wyliczonych w art. 31 ust. 3 Konstytucji oraz opiera się na zasadzie proporcjonalności (musi być niezbędne), polegającej na ważeniu uciążliwości zadanej jednostce i działalności państwa[9].
Wolność prasy
W art. 1 prawa prasowego[10] zadeklarowana została zasada wolności prasy, która jest podstawą realizacji prawa obywateli do rzetelnej, prawdziwej, uczciwej i jasnej informacji[11]. W literaturze podkreśla się, że wolność prasy jest pochodną wolności myśli i przekonań. Ta zaś może znaleźć swoje uzewnętrznienie tylko w przypadku istnienia wolności wypowiedzi[12]. Z treści art. 1 prawa prasowego wynika, że wolność ta oznacza swobodę prezentacji poglądów i przekonań w różnej formie, w sposób widoczny dla innych, jak i swobodę utrwalania tych poglądów i ich publikacji w postaci pisma odręcznego, druku czy zapisów dźwiękowych[13].
Pierwszym i najważniejszym prawem dziennikarzy, wynikającym z wolności słowa, jest prawo do krytyki. Odpowiedzialna i rzetelna krytyka stanowi ważny środek służący urealnieniu udziału obywateli w rządzeniu państwem. Odpowiedzialna krytyka stymuluje wybory polityczne, życie gospodarcze, naukowe i artystyczne. Prawo do krytyki, jako część czy efekt wolności wypowiedzi, jest okolicznością uchylającą odpowiedzialność prawną. Ujemne oceny dzieł naukowych albo innej działalności twórczej, zawodowej lub publicznej służą realizacji zadań prasy wyliczonych w art. 1 prawa prasowego[14] i dlatego pozostają pod ochroną prawną. Zasada ta została rozszerzona w art. 54 b prawa prasowego na wszelkie przekazy o charakterze krytycznym bez względu na techniki przekazu materiału krytycznego, w szczególności wytworu wizji i fonii[15].
Prawo do krytyki napotyka jednak na granice. Uwagę na to zwraca m.in. Sąd Najwyższy, który w postanowieniu IV KKN 165/97 z dnia 17 października 2001 r. podkreśla, że „dziennikarskie prawo do krytyki, wywodzące się z Konstytucji RP z 1997 r. i z art. 41 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe nie jest nieograniczone i nie może być rozumiane jako prawo stawiania gołosłownych bądź niedostatecznie sprawdzonych zarzutów”. W ocenach stosowności sformułowania zarzutu krytycznego należy uwzględnić cel krytyki, jej rodzaj oraz okoliczności w jakich następuje. W szczególności przedstawienie w artykule informacji nieprawdziwych i to w sytuacji, kiedy dokonana kontrola nie potwierdza stawianych wcześniej zarzutów, wyklucza możliwość przyjęcia, iż formułujący ponownie zarzuty działa w granicach dozwolonej krytyki. Nie sposób również przyjąć, aby tego rodzaju działania służyły społecznie uzasadnionemu interesowi[16].
Można zatem stwierdzić, że dozwolona krytyka musi spełniać trzy zasadnicze warunki. Po pierwsze, musi być zgodna z celami działania prasy wyliczonymi w art. 1 prawa prasowego, po drugie, musi być rzetelna, po trzecie zaś musi być zgodna z zasadami współżycia społecznego[17]. Zadania środków masowego przekazu, wyliczone w art. 1 prawa prasowego, to pewne ramy ich działania wynikające z prawa do informacji, profesjonalnego wykonywania zawodu. Rzetelność informacji to przede wszystkim jej zgodność z prawdą i racjonalna argumentacja w przypadku ujemnej oceny. Rzetelność uzupełniana jest z kolei przez zasady współżycia społecznego. A contrario stwierdzić można, że granice dozwolonej krytyki przekroczone są wówczas, gdy: 1) realizowany jest inny cel niż wskazany w art. 1 prawa prasowego; 2) poprzez krytykę naruszona jest sfera prywatności, chyba że działanie opiera się na zgodzie uprawnionego lub ma bezpośredni związek z działalnością publiczną; 3) do tekstu krytyki wprowadzane są słowa powszechnie uznawane za obelżywe; 4) w tekście krytyki stawiane są zarzuty o charakterze zniesławiającym, albo 5) informacje zawarte w krytycznym tekście są nierzetelne[18].
Kolejnym, nie mniej ważnym prawem dziennikarza jest prawo do informacji, sformułowane w art. 11 prawa prasowego. Prawu temu odpowiada ustanowiony w art. 4 ustawy obowiązek udzielania informacji, ciążący na podmiotach wymienionych w tym artykule. Do tego dość dużego kręgu zobowiązanych należą organy państwowe, przedsiębiorstwa państwowe i inne państwowe jednostki organizacyjne, organizacje spółdzielcze, związki zawodowe i inne organizacje społeczne. Obowiązek udzielenia informacji spoczywa w pierwszej kolejności na kierownikach podmiotów wskazanych w tym przepisie, ich zastępcach, rzecznikach prasowych tych podmiotów, a także innych podmiotach do tego upoważnionych.
Granica dopuszczalności zbierania informacji jest poddana kryteriom zależnym od sytuacji. Z jednej strony istnieje wyraźny zakaz zmuszania do wypowiedzi mimo jasnych i jednoznacznych twierdzeń, że osoby te nie chcą udzielać informacji i nie życzą sobie kontaktu z dziennikarzami. Z drugiej strony pracownicy przedsiębiorstwa, którzy nie pełnią funkcji kierowniczych, nie mają obowiązku udzielania informacji i nie muszą godzić się na rozmowy z dziennikarzami[19].Zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego „nie ulega wątpliwości, iż wolność ta (wolność pozyskiwania informacji), szczególnie istotna w praktyce dla dysponentów środków społecznego przekazu oraz dla dziennikarzy (przedstawicieli prasy), jest wolnością pozyskiwania informacji «na własną rękę» i nie odpowiadają jej w przeciwieństwie do prawa do informacji obowiązki innych podmiotów do dostarczania informacji”[20].
Wiktor Pepliński Cenzura jako instrument propagandy PRL
Marek Arpad Kowalski Wojna o kulturę
ks. Jacek Grzybowski Kultura – doskonalenie duszy czy konsumpcja znaków?
Piotr T. Nowakowski Mity na temat mediów
Dariusz Zalewski Producenci zgody
Spełniać DOBRO
ks. Andrzej Adamski, Mikołaj, prezenty i Betlejem
Marcin Pieczyrak Talk show: rozprawa w toku
Łukasz Dębski Poobiednie safari czyli turysta w fotelu
Piotr Gajewski Dlaczego politycy ochoczo występują w mediach?
Mieczysław Ryba Upolitycznienie a niezależność mediów
Anna Zalewska Afery IV władzy
Katarzyna Giżycka Terroryzm medialny
Powszechne jest przekonanie, że terroryzm posiada wyłącznie polityczny i militarny charakter. Terror, terroryzm, akt terrorystyczny to określenia dla działalności grup tajnych, przestępczych walczących z rządami państw poprzez ataki na jakieś dobro społeczne: życie i zdrowie ludzi, własność, funkcjonowanie instytucji itp. Jednak obserwacja sytuacji w środkach tzw. komunikowania aż prosi się o zastosowanie tego terminu do działalności mediów w Polsce.
Można śmiało stwierdzić, że istnieje coś takiego, jak terroryzm medialny, czyli że media prowadzą w społeczeństwie działalność analogiczną do tej, która w świecie jest określana jako terrorystyczna. Co charakterystyczne, zjawisko terroryzmu w ogóle zasadza się na mediach (trójkąt: media – ludzie – pieniądze); tylko one bowiem mogą upowszechnić (i udramatyzować) informację o aktach terroru, ich celu i ideologii. Jednak tutaj nie chodzi o funkcję mediów w aktach terroru jako takiego, lecz o sposoby medialnej walki z przeciwnikami politycznymi, z ludźmi Kościoła, z narodem, z faktami historycznymi, z dobrem wspólnym, jakie ze smutkiem obserwujemy w polskiej rzeczywistości.
Czym jest terroryzm? Terroryzm definiuje się (jest to jedna z prób definicji) jako „planowaną, zorganizowaną i zazwyczaj ideologicznie uzasadnianą, a w każdym razie posiadającą polityczne podłoże działalność osób lub grup mającą na celu wymuszenie od władz państwowych, społeczeństwa lub poszczególnych osób – określonych świadczeń, zachowań lub postaw, a realizowaną w przystępnych formach obliczonych na wywołanie szerokiego i maksymalnie zastraszającego rozgłosu w opinii publicznej, oraz z reguły polegającą na zastosowaniu środków fizycznych, które często naruszają dobra osób postronnych, tj. takich, które nie dały wyrazu swemu negatywnemu nastawieniu do aktu terrorystycznego, jego celu lub uzasadnienia, ani nawet do określonej ideologii czy zapatrywań”[1]. Terroryzmem nazywa się zatem działalność, która jest wymierzona przeciwko komuś – ofierze, z użyciem środków i form naruszających prawo i zastraszających innych – społeczność, celem uzyskania czegoś – określonych świadczeń, postaw czy zachowań. W atakach medialnych, tak powszechnych obecnie w Polsce, można wyłonić także taką strukturę: jest ofiara lub ofiary, są pewne środki często używane z naruszeniem prawa: artykuły, zdjęcia, specjalnie zestawione sensacyjne tytuły, manipulacja faktami, jest zastraszanie społeczeństwa lub jego poszczególnych grup, cele o podłożu politycznym (jak np. powodowanie większości kryzysów politycznych podczas ostatnich dwóch lat), jest nawet planowanie, organizowanie i synchronizowanie danej akcji w czasie i w poszczególnych typach mediów (było to widoczne szczególnie w atakach medialnych na o. dyrektora Radia Maryja).
„Terroryzm – pisze B. Hoffman – jest specjalnie pomyślany tak, by wywierał dalekosiężne skutki psychologiczne, znacznie wykraczające poza bezpośrednią ofiarę (y) czy przedmiot terrorystycznego ataku. Ma zasiać strach, a więc zastraszyć znacznie szerszą «namierzoną» widownię, która może obejmować wrogą grupę etniczną lub religijną, cały kraj, rząd lub partię polityczną czy też opinię publiczną. Terroryzm ma tworzyć władzę tam, gdzie jej nie ma, lub konsolidować tę, która jest słaba. Za pomocą rozgłosu zdobytego w wyniku przemocy terroryści pragną zdobyć wpływy i władzę, których nie mają, by przeprowadzić zmiany polityczne na szczeblu lokalnym lub międzynarodowym”[2]. Istotnym elementem aktu terrorystycznego jest zatem „działanie w celu wywołania stanu zastraszenia lub terroru” – szantażowanie, groźby, wywarcie presji, epitetowanie. W mediach funkcjonujących w Polsce taki element pojawia się stale. Osoba stanowiąca przedmiot ataku medialnego nie posiada żadnych sposobów i szans obrony, jak to widzieliśmy na przykładzie ks. abp. S. Wielgusa, o. T. Rydzyka. Media są w stanie unicestwić godność osoby, odebrać jej dobre imię, uniemożliwić pracę, fałszując fakty i przekonując do fałszu miliony odbiorców. Takiej determinacji nie okazują jednak, jeśli chodzi o ochronę zagrożonej czci ofiary, o sprostowanie błędnych czy kłamliwych informacji, o ustalenie prawdy o stanie rzeczy. Nie podejmują również próby wewnętrznej środowiskowej kontroli realizacji etosu zawodowego. Dlatego pytanie, które najczęściej stawiają zwykli ludzie podczas codziennych rozmów o działalności mediów, brzmi: dlaczego terroryzm medialny nie jest penalizowany? Stanowi przecież zagrożenie dla praw człowieka, dobra poszczególnych osób i dobra społecznego.
Brak odpowiedzialności dziennikarzy za podawanie fałszywych informacji, brak zasad ochrony dobrego imienia osób prywatnych i publicznych, brak gwarancji neutralności politycznej i gwarancji pluralizmu politycznego państwowej telewizji i radia, brak nastawienia mediów na dobro wspólne, brak mediów polskich kapitałowo (z nielicznymi wyjątkami) – to może niektóre z powodów zaistniałej sytuacji wręcz o znamionach medialnego bandytyzmu. Media przestają ukazywać wielowymiarowy i wielopłaszczyznowy świat realny i jego bogate odcienie, zaczynają kształtować rzeczywistość na sposób teatru. Świat staje się sztuką, przedstawieniem w kilku aktach, co gorsza – przedstawieniem budzącym odrazę. W piśmiennictwie związanym z kulturą medialną przywoływane są sytuacje, gdy coś zdarza się dlatego, że istnieje możliwość przekazania tego przez media (a więc nie zaistniałoby, gdyby nie specyfika działania medialnego). Środki przekazu produkują zdarzenia (tzw. „fakty medialne”!), a nie opisują stany rzeczy, które są co najwyżej instrumentalne wobec zdarzenia np. telewizyjnego. Na skutek ustawicznego zniekształcenia rzeczywistości odbiorca nie posiada jasności co do jej kształtu, znaczenia i sensu. Na skutek braku miary (kryteriów oceny w postaci hierarchii wartości i ważności) obraz życia politycznego i społecznego jawi się jako patologiczny; zresztą obraz, jaki przedstawiają media, częstokroć jest tylko o tyle zgodny z rzeczywistym, że istnieje zbieżność nazwisk głównych aktorów i nic ponadto.
Pojęcie terroryzmu opiera się na „strategii i taktyce osiągania zamierzonych celów, w ramach których akty przemocy (...) łączą się z innymi sposobami działania”[3]. Istnieje postęp w dziedzinie technik medialnych, jednak nie w dziedzinie treści. Co więcej, im świetniejsze techniki przekazu, tym prymitywniejsze przekazywane treści. Poziom mediów jest odbiciem poziomu ich twórców. Poddawane presji medialnej społeczeństwo zaczyna chorować na mediofobię. Symptomami tego jest spadek prestiżu „środowiska” dziennikarskiego w opinii społecznej, utrata przekonania o wartości pracy dziennikarza. Jeśli powiesz młodemu człowiekowi, szukającemu zawodu: możesz przecież być dziennikarzem, na jego twarzy pojawia się szpetny grymas, bo kimże jest dziennikarz? To „hiena”, „szakal” (najpowszechniej stosowane określenia), „maszynka do przemiału idei, słów, faktów” – bez zasad i norm postępowania, środowisko bez wartości, bez etosu, bez wspólnego celu. Nic dziwnego, że tak postrzegani i charakteryzowani w powszechnym odczuciu dziennikarze dają się używać swoim mocodawcom do aktów terroryzmu medialnego. Jak zwykle, wiele zależy od poziomu osób podejmujących ten zawód; należy zatem i ten głos zaliczyć do wołających na puszczy: o etos polskiego dziennikarza, o prawdę, dobro i piękno w środkach przekazu, o autentyczne komunikowanie społeczne, o wiedzotwórcze informowanie o przestrzeganiu praw człowieka w mediach itd., a przede wszystkim o zaprzestanie przez media terroru i antyludzkich ataków.
Andrzej Solak Moherowy tezaurus
[fragment]
Od chwili narodzin III RP trwa zacięta batalia o kontrolę nad środkami masowego przekazu. Architekci rodzimej transformacji ustrojowej, choć reprezentujący najrozmaitsze koterie, nie wyobrażali sobie, by polskie media nie spełniały wymogów politycznej poprawności, by nie biły pokłonów bożkowi demokracji. Wydawało się, że karty zostały rozdane; że każdy zna swoje miejsce.
Znaleźli się jednak niepokorni, którzy wyłamali się z szeregu. Próbowano ich zniszczyć – napiętnować, zdemaskować jako faszystów, neonazistów, antysemitów, agentów Moskwy, aferzystów, Tajnych Współpracowników SB (tak dalece tajnych, że nie zachowały się dowody ich kolaboracji). Próbowano wtłoczyć w niszę kilku niskonakładowych periodyków, postraszyć prokuratorem czy wręcz (jak zaproponował jeden z parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej) „wykończyć”.
Żadne środowisko nie było atakowane w demokratycznej Polsce z równą zaciekłością, jak „fundamentaliści katoliccy” skupieni wokół Radia Maryja. Od kilkunastu lat mamy do czynienia z bezprecedensową, zmasowaną akcją propagandową, często odwołującą się do najniższych instynktów. Wypada tylko westchnąć za św. Augustynem: „Złym się nie podobać – wielka to jest chwała!”
Niniejszy słowniczek dedykowany jest współczesnym adeptom dziennikarstwa zaangażowanego – uładzonym, a zarazem morderczo „tolerancyjnym” pracownikom wydziału propagandy, niestrudzenie zwalczającym demony nacjonalizmu i fanatyzmu religijnego, „wiernym, czynnym i sprawnym – jak knut w ręku kata”.
***
Antysemityzm – substancja organiczna o nieokreślonym składzie, występująca w mleku matek karmiących narodowości polskiej. Przekazywana dziedzicznie, jej szczególne natężenie stwierdzono wśród propagatorów → fundamentalizmu katolickiego. Odkryta przez utytułowanego badacza z Bliskiego Wschodu, którego (sugerowane tu i ówdzie) powiązania z lobby producentów mleka modyfikowanego dla niemowląt nie zostały potwierdzone.
Beret – tradycyjne nakrycie głowy polskiej antysemitki. Fragment przyodziewku podejrzany, skażony duchem militaryzmu (por. „czerwone berety”, „zielone berety” itd.), całkowite przeciwieństwo głęboko humanistycznej jarmułki. Zob. też → Moher.
Fundamentalizm katolicki – ścisła wierność doktrynie, zasadom i normom wyznaczonym przez religię katolicką, właściwa → moherom. Z bliżej nieznanych powodów, osoby → zatroskane o Kościół uznały, że fundamentalizm katolicki to rzecz naganna.
„Gazeta Wyborcza” – zob. → Zatroskani o Kościół.
Helikopter – ponoć ulubiony środek transportu o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja. Co jakiś czas pojawiają się alarmujące wieści, że toruński redemptorysta kupuje właśnie rzeczony śmigłowiec za ciężkie pieniądze wyłudzone od biednych, naiwnych emerytek. Jeśli zaś nie kupuje, to zamierza to zrobić w przyszłości. A jeżeli nawet nie zamierza, to niewątpliwie, jak każdy mężczyzna, chciałby nim sobie polatać. Co jest złego w marzeniach o lataniu, tego dokładnie nikt nie wie, ale hasło „helikopter Rydzyka” w pewnych kręgach towarzyskich jest źródłem porozumiewawczych spojrzeń oraz zmartwionych min. Zob. też → Maybach.
Imperium Rydzyka – kryptonim nadany przez → zatroskanych o Kościół koncernowi medialnemu o. Tadeusza Rydzyka (Radio Maryja, TV Trwam, „Nasz Dziennik”, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej). W określeniu „imperium” można wyczuć nostalgię za tzw. czasami minionymi, kiedy imperialistów i ich sługusów czekał konwejer, pejcz, szpila pod paznokciami, a na końcu towariszcz Mauzer.
Klub obciachowych oldbojów – katolicyzm w ujęciu Szymona Hołowni, publicysty i katolika nowoczesnego. Ów mistrz pióra wyrąbał sobie drogę na salony porównaniem dyrektora Radia Maryja do Jerzego Urbana, osobliwym (jak na katolika) „wyjaśnieniem” Tajemnicy Eucharystii („w komunii nie chodzi o znane nam fizyczne ciało, bo taka interpretacja mogłaby wiernym nasuwać na myśl kanibalizm, a bardziej o «obecność» Chrystusa w opłatku i o uświadomienie, że «spożywanie ciała i krwi Chrystusa» to znak największej, jaka może być, wspólnoty między Nim a nami i między nami nawzajem”), a także kreatywnym potraktowaniem daru, znanego jako powołanie zakonne.
Kościół Łagiewnicki – nowy ruch religijny, przeciwstawiający się „Kościołowi Toruńskiemu” (grupującemu → moherów). Ojcem-założycielem Kościoła Łagiewnickiego jest guru o demonicznym przydomku Rokita.
List Otwarty – Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”, do Ojca Świętego Benedykta XVI, nawołujący do zdyscyplinowania dyrektora Radia Maryja, który w swoich mediach zamieszcza treści niezgodne z wytycznymi „Gazety Polskiej”. Poza zwyczajowym → zatroskaniem o Kościół,redaktor Sakiewicz nie omieszkał obnażyć męstwa własnego oraz swoich kolegów („Wiedząc, że ryzykujemy swoje dziennikarskie kariery, a nawet istnienie «Gazety Polskiej»…”). Opinia publiczna, pamiętająca o srogim losie → świadków mrocznych machinacji → imperium Rydzyka, zamarła z podziwu i wzruszenia. Zob. też → Ojciec Święty (2).
Maybach – drugi, obok → helikoptera, ulubiony wehikuł służbowy o. Rydzyka. Zarówno maybach, jak i helikopter reprezentują świat metafizyki – nikt nie widział ich na oczy, jednak mimo to posiadają grono żarliwych wyznawców. Między wspólnotami wiernych Kościoła Helikoptera i Kościoła Maybacha da się zaobserwować przykładny ekumenizm.
Moher – antysemitka polska na usługach → imperium Rydzyka. Nazwa pochodzi od wełny, z której wykonany jest → beret, stanowiący zwieńczenie antysemitki. Zdaniem niektórych historyków, moherowa wełna pojawiła się najpierw w Babilonie, co nabiera dodatkowego znaczenia w świetle zarówno zarzucanego moherom → antysemityzmu (por. „niewola babilońska Żydów”), jak i aktywności → Kościoła Łagiewnickiego (por. „nierządnica z Babilonu”, utożsamiana przez niektóre nowe ruchy religijne z Kościołem katolickim). Istnieje też wytłumaczenie, iż zgryźliwość słowa moher ma swą genezę w rozczarowaniu, jaki sprawił polski model prywatyzacji przemysłu włókienniczego, kiedy rodzime „elity” (w tym również te, ideowo zbliżone do → zatroskanych o Kościół) nie obłowiły się aż tak bardzo, jak zamierzały.
Teresa Mazur Hominum natura famarum avida est
Cywilizacyjne ROZMAITOŚCI
Dariusz Zalewski Net varia(cje)
Piotr R. Mazur Internetowy Krzyżowiec
Z życia INSTYTUTU EDUKACJI NARODOWEJ
Katarzyna Stępień O młodość z charakterem
RECENZJE
Katarzyna Stępień „Ethos” Profesorowi Chudemu („Ethos” 2007/3-4)
Piotr R. Mazur Nowy periodyk o tradycji i rodzinie („Polonia Christiana” 2008/1)
Piotr R. Mazur Zawróceni ku prawdzie, zawróceni ku wieczności (Joseph Pearce, Pisarze nawróceni)
ISSN 1643-3637, Fundacja Servire Veritati, Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2008, ss. 224, format: 166x240 , oprawa miękka